(Diana)
Byłam wściekła, smutna, nie wiedziałam co powinnam zrobić. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach i nie mogłam ich zatrzymać. Justin próbował odsunąć mnie, uspokoić ale ja się wyrywałam, krzyczałam i nie potrafiłam przestać.
-Zostaw mnie! Zostaw mnie słyszysz?!- krzyczałam i biłam jego klatkę piersiową. Gdy w końcu udało mi się wyrwac z jego objęć, odwróciłam się i uciekłam. Biegłam jak najszybciej potrafiłam, słyszałam jeszcze jak mnie wołają, ale nie zwracałam na nich uwagi. Chciałam zniknąć, chciałam być sama.
Jak on mógł? No jak? A ona? Byłam moją przyjaciółką. Dobrze powiedziane....BYŁA.
Przez dłuższy czas biegłam ciemnymi ulicami Miami i płakałam, nie myśląc nawet gdzie jest mój cel. Gdy jednak moje nogi dały o sobie znać, przystanęłam, ściągnęłam szpilki i ruszyłam boso dalej ulicą. Wiedziałam, że w poniedziałek ludzie będą gadać, że teraz wszystko się zmieni...ale nie obchodziło mnie to tak bardzo jak to, że moje serce zostało zranione, zostałam sama i nie mam już nikogo.
Nagle usłyszałam samochód nadjeżdżający i pis opon obok mnie.
-Lol!- z samochodu wybiegł Justin- Lol nic ci nie jest?- spytał troskliwie i mnie przytulił, a ja rozpłakałam się jeszcze bardziej.
-Czy nic mi nie jest? Ty się jeszcze pytasz?- odepchnęłam go i spojrzałam na niego jak na kretyna.-Widziałeś ich...i jak myślisz? Nic mi nie jest?-krzyczałam
-Lol...ja...będzie dobrze, zobaczysz...- mówił spokojnie i próbował się do mnie zbliżyć, ale ja się odsuwałam i zaśmiałam się ironicznie.
-Będzie dobrze...tego brakowało...NIE! Nie będzie dobrze- krzyknęłam mu w twarz.- Już nigdy nie będzie dobrze. Zawsze jest coś nie tak. - mówiłam i płakałam, a on przyglądał mi się ze smutkiem ale jednocześnie z zainteresowaniem.-Rodzice mają mnie w dupie, chłopak mnie zdradził, a moja BYŁA najlepsza przyjaciółka okazała się jego kochanką. Jak ma być dobrze?- spytałam
-Przepraszam...-powiedział, a ja machnęłam ręką.
-To nie twoja wina.- powiedziałam i usiadłam na krawężniku-Sama nie wiem, czemu tu przyjechałeś za mną.- mówiłam jakby do siebie.- Po co się mną zainteresowałeś. Jestem jak widać do niczego i nie warto się ze mną zadawać.-dalej płakałam.- Jedź na impreze...zabaw się. -spojrzałam na niego.
-NIe chce.- powiedział i usiadł koło mnie.- Wole zostać z tb.-przykrył mnie swoją kurtką.
-Czemu?- spytałam nagle.
-Bo chce. A teraz chodź.-wstał i podał mi rękę.
-Po co Gdzie?- pytałam oszołomiona.
-Zawiozę cię do domu.- powiedział z lekkim uśmiechem.
-Nie chce tam...tam pewnie i tak nikogo nie ma...nie chce tam wracać.-powiedziałam gdy wsiedliśmy do auta.
-To zawiozę cię w jedno takie fajne miejsce.-powiedział i ruszył, a ja spojrzałam na niego zaciekawiona.
-Czyli gdzie?-spytałam i otarłam ostatnie krople łez.
-Zobaczysz.- uśmiechnął się cwaniacko i puścił mi oczko, a następnie skupił się na drodze.
Po około 15 minutach dojechaliśmy na plaże. Było ciemno, ale w niektórych miejscach oświetlone było kolorowymi światłami, widok był niesamowity.
-Plaża?-spytałam
-Mhm...cudowne miejsce wieczorem.-powiedział rozmarzony i wpatrzony w przestrzeń. Nagle jednak odwrócił wzrok i spojrzał na mnie.- Chodź.-powiedział i chwycił mnie za rekę.
Podeszliśmy w strone górki skalistej, a następnie usiedliśmy na niej. Justin i ja nic nie mówiliśmy, ale to nam nie przeszkadzało.
Po pewnym czasie postanowiłam jednak się odezwać.
-Dziekuje.-powiedziałam i spojrzałam mu w oczy.
-Za co?- spytał zaskoczony.
-Za wszystko. Za to, że mnie uratowałeś na radce z Bradem, potem na parkingu i jeszcze na tej imprezie. A i za to, że mnie tutaj zabrałeś i że ze mną zostałeś.- wymieniałam, a on się lekko uśmiechnął.
-Nie ma za co. To dla mnie przyjemność.- powiedział, a ja się lekko zarumieniłam.
-Sama nie wiem co teraz...co powinnam zrobić.-mówiłam ze spuszczoną głową.
-Powinnaś podnieść głowe, uśmiechnąć się i pokazać temu dupkowi co stracił, a uwierz...-spojrzeliśmy sobie w oczy.- Stracił wiele.-powiedział na co oboje się zaśmialiśmy.
-Ale czy dam rade?-spytałam
-Pewnie, że dasz! - powiedział stanowczo.- nie ma innej opcji.- dodał.
Posiedzieliśmy jeszcze chwile, a następnie wróciliśmy do samochodu. Byłam tak zmęczona tym dniem, że sama nie wiem kiedy zasnęłam.
Obudziłam się następnego dnia w swoim łóżku, w sukience. W pewnym sensie cieszyłam się, ale z drugiej strony dotarła do mnie rzeczywistość i to, że znów jestem sama.
Nie miałam ochoty ruszać się z łóżka, ani cokolwiek robić. Poleżałam jeszcze chwilę, ale nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
-UGH...- mruknęłam w poduszkę.- Nie ma nikogo w domu.
-A ja sądzę, że jest.- nagle do pokoju wszedł, nikt inny jak sam Justin Bieber.
-Co ty tu robisz?-spytałam zdzwiona.
-Przyniosłem ci sniadanie.-powiedział z uśmiechem.
-Jak tutaj wszedłeś?- dalej patrzyłam zszokowana.
-Przez drzwi.- powiedział jak gdyby nigdy nic.
-Nieważne...-przewróciłam oczami.- Jak ja wróciłam do domu?- spytałam, a on usiadł koło mnie.
-Przywiozłem cię i zaniosłem do łóżka.-powiedział i wzruszył ramionami.
-Aha...-powiedziałam i spojrzałam na to co przyniósł.
-Śniadanko dla śpiącej królewny.-powiedział i podał mi tace.
-Dziekuje.- powiedziałam i lekko się zarumieniłam.
-Nie ma za co. A teraz jedź, bo potem cię gdzieś zabieram.-powiedział i wstał z łóżka.
-Gdzie ?- powiedziałam z pełną buzią.
-Zobaczysz.- mrugnął do mnie- I nie mów z pełną buzią kochanie.- powiedział i wyszedł z pokoju. A ja z otwartą buzią siedziałam i nie mogłam uwierzyć w to co on powiedział.
Gdy zjadłam śniadanie i trochę się ogarnęłam, zeszłam na dół, gdzie czekał na mnie Justin z kawą.
-Oh...ratujesz mi znów życie.-powiedziałam zadowolona.
-Kiedyś się odwdzięczysz.-powiedział i otworzył przede mną drzwi.
-To gdzie mnie zabierasz?-spytałam cały czas ciekawa.
-Mówiłem już...zobaczysz.-powiedział, a ja przewróciłam oczami i weszłam z nim do auta.
-Ale nie dasz jakiejś podpowiedzi?-dopytywałam.
-Nie. -powiedział i ruszył przed siebie.
Po kilku minutach zaczęliśmy zbliżać się do jakiegoś wysokiego budynku.
-Co to za miejsce?-spytałam.
-Jest to jeden z najwyższych i najdroższych hoteli w Miami. -powiedział i zgasił silnik.
-Co my tu robimy?-spytałam zdziwiona oglądając budynek. Nie wyglądał na bogatego, a ja też nie miałam tylu pieniędzy, wiec co nas tu sprowadza?
-Zobaczysz.-powiedział i wysiadł z samochodu.
Zrobiłam to samo i stanęłam obok niego, on zaś podał kluczyki jakiemuś kolesiowi, zapłacił mu drobnym napiwkiem i pociągnął mnie w strone wejścia.
-Rób to co ja i nic nie mów.-powiedział, wyprostował się i ruszył przed siebie.
Nie wiedziałam jak się zachować. Szybko jak tylko się dało dogoniłam go i starałam się nie okazywać żadnych uczuć. Czułam na sobie wzrok recepcjonisty, ale nie odwróciłam się.
-Przepraszam!-usłyszeliśmy za plecami.
-Szlak...-powiedział pod nosem Justin.-Nic nie mów-powiedział do mnie i odwrócił się do mężczyzny. Był on około po 30 i miał lekkie zakola. Widać było jego elegancję w jego ruchach, stylu mówienia i samym ubiorze.
-Tak?-spytał Justin.
-A państwo do kogo?-spytał spoglądając na nas uważnie.
-Em...mojej dziewczynie strasznie zachciało się siku no i szukamy toalety.- odpowiedział Justin i oboje spojrzeli na mnie. A ja? Ja nie wiedziałam co powiedzieć, moje myśli skupiły się na tym, że Justin nazwał mnie swoją dziewczyną. Spojrzałam na niego i wtedy się ocknęłam. Wiedziałam, że muszę coś zrobić.
-Em...tak...i do tego dostałam...wie pan.-powiedziałam i zagryzłam wargę skromnie się uśmiechając.On spojrzał na mnie uważnie jakby nie rozumiejąc o co mi chodzi.
Kurcze...po co ja zaczynałam tą dyskusje. Mogłam po prostu przytaknąć.
-No wie pan...-kontynuowałam zawstydzona.
-Okres- dokończył Justin, a ja z rozszerzonymi oczami spojrzałam na mężczyznę, który był równie zaskoczony tą wypowiedzią jak ja.
-Cóż...-mężczyzna spojrzał szybko na mnie -prosto i drugie drzwi na prawo.-powiedział i szybko odszedł.
-Uf..-usłyszałam od Justina.- Było blisko.-powiedział i złapał mnie za rękę.
-Mogłeś mnie uprzedzić o takiej sytuacji.-powiedziałam lekko oburzona. - Prawie bym się wydała.-powiedziałam.
-Daj spokój dobrze ci poszło. -uśmiechnął się do mnie i wszedł razem ze mną do windy.- Okres? Serio?-spytał z cwanym uśmiechem.
-Pierwsze co mi na myśl przyszło.-powiedziałam zawstydzona.
-Okej, okej.-powiedział i wcisnął guzik.
-Ostatnie piętro? Co tam jest?
-Zadajesz strasznie dużo pytań zauważyłem.-powiedział i się lekko zaśmiał
-Bo chce wiedzieć gdzie mnie zabierasz. Nie lubie być nieświadoma.-powiedziałam i skrzyżowałam ręce na piersi.
-Nie obrażaj się, chce ci coś pokazać.-powiedział i przysunął mnie bardziej do ściany. Spojrzał mi głęboko w oczy, a następnie na usta. Z ledwością przełknęłam ślinę i czułam jak moje policzki jeszcze bardzie się czerwienią. -Lubie gdy tak na ciebie działam.-powiedział i odsunął się, gdyż zadzwonił dzwonek informujący o dotarciu na wyznaczone piętro. Wzięłam głęboki oddech i jeszcze zamroczona wyszłam z windy.
Justin złapał mnie za rękę i zaprowadził na koniec korytarza. Szatyn otworzył drzwi, a tam wyjście na dach hotelu.
Widok z niego był przepiękny. Było widać ten ruch uliczny, ludzi spieszących się na lunch i budzące się miasto. A najbardziej podobał mi się wschód słońca, kolor nieba i to chłodne powietrze unoszące się wszędzie.
-I jak ci się podoba?- z transu wyrwał mnie Justin.
- Jest cudownie.-powiedziałam rozmarzona.
-Też mi się podoba.-powiedział i wziął głęboki oddech.
-Skąd znasz to miejsce?-spytałam zaciekawiona.
-Hym...kiedyś przypadkiem trafiłem na to miejsce.-powiedział, a ja spojrzałam na niego pytająco.- Jak zwiedzałem z Demi miasto, jej zachciało się siku, wiec wbiegliśmy do tego hotelu i szukaliśmy tej przekletej toalety. No i potem zwiedziliśmy też ten hotel i wpadłem na to miejsce i ten widok.-powiedział, a ja się uśmiechnęłam.
-Dlatego powiedziałeś temu facetowi, że chce mi się siku?-spytałam ze śmiechem.
-Ta...to pierwsze co przyszło mi do głowy.-powiedział drapiąc się po głowie i oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
Cieszę się, że poznałam Justina. Dzięki niemu nie siedzę teraz w domu i nie opłakuje tego dupka Brada. Sprawił, że się naprawdę uśmiechnęłam. Był i jest przy mnie nawet gdy go o to nie proszę. To miłe z jego strony.
-O czym myślisz?-spytał nagle.
-O niczym.-powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.
-No powiedz.
-Tak sobie...dziekuje.-powiedziałam.
-Za co?-spytał zdziwiony.
-Za to, że mnie tu zabrałeś i za to, że jesteś.-powiedziałam i go przytuliłam.
_________________________________________________________________________________
WITAM WITAM. Dostałam laptopa i tak sb dokończam moje opowiadania. Lubie pisać wiec jak znajde czas to bd pisać wiecej. :D prosze o komentarze i miłego czytania :D
środa, 6 maja 2015
sobota, 2 maja 2015
WRACAM!
hej pamiętacie mnie jeszcze? :D Wróciłam i będę dalej pisać.
W końcu na 18 urodziny dostałam laptopa i bd miała warunki by dokończyć to co zaczęłam i może pisać dalej. :D mam nadzieje że wam się spodoba i bd czytać i komentować :)
W końcu na 18 urodziny dostałam laptopa i bd miała warunki by dokończyć to co zaczęłam i może pisać dalej. :D mam nadzieje że wam się spodoba i bd czytać i komentować :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)