piątek, 29 kwietnia 2016

Rozdział 12

(Diana)
Kolejny dzień nie był taki zły choć gdy weszłam do szkoły nie obeszło się bez plotek i szeptów wokół mnie. Później jednak cały czas była koło mnie Sara oraz Justin i ludzie trochę ucichli.
Po lekcjach postanowiłam zrobić szybkie zakupy do domu i pouczyć się na sprawdzian z fizyki, wiec od razu po szkole ruszyłam w wybrany przeze mnie cel.
W sklepie wybrałam kilka rzeczy i poszłam w stronę kasy. Nie dane mi było jednak w spokoju spędzić to popołudnie bo wychodząc ze sklepu zobaczyłam Justina z jakąś laską u boku.
Może nie zwróciłabym na nich zbytnio uwagi, ale ostatnio zbliżyliśmy się do siebie z Justinem...tak mi się przynajmniej wydawało, a teraz widzę go z jakąś blond lalą uwieszoną na jego szyi i śliniącej się na jego widok. On uśmiechał się do niej słodko i bawił się jej włosami opierając się o swój motor.
Poczułam coś dziwnego w środku widząc ich razem. Trochę mnie to zabolało. Sama nie wiem czemu. Nic mnie nie łączy z Justinem, ale jednak...sama nie wiem.
Opuszczając głowę i omijając ich szerokim łukiem wsiadłam do auta i odjechałam.
Wciąż przed oczami miałam tych dwoje, ale starałam się skupić na drodze.
-Daj spokój Lol. On nic dla ciebie nie znaczy.- mówiłam do siebie. 4
Zaparkowałam przed domem, zabrałam zakupy i ruszyłam w stronę domu. Co mnie zdziwiło to samochód rodziców przed drzwiami. Co oni tu robili?Przyjechali?
-Mamo?Tato?-krzyknęłam wchodząc do domu i rzucając klucze i zakupy na stół w kuchni.
-Hej córciu.- nagle w zasięgu mojego wzroku pojawiła się mama z uśmiechem na ustach i szybko mnie przytuliła po czym ruszyła do salonu.
-Mamo? Coś się stało? Wróciliście na dłużej?- spytałam idąc za nią.
-Ja wróciłam na dwa, trzy dni bo muszę pozałatwiać kilka spraw w mieście.
-Rozumiem- powiedziałam kierując się w stronę swojego pokoju.
Po godzinie usłyszałam tylko jak mama krzyczy, że wychodzi i nie wie o której wróci, a potem trzaśnięcie drzwiami. Westchnęłam i zamykając zeszyt zeszłam zrobić sobie kolację.
Siedząc przed telewizorem i pożerając moje kanapki usłyszałam dzwonek do drzwi.
Spojrzałam na zegarek.. 20. Wow, ale się zasiedziałam. Po za tym kto o tej godzinie dobija się do moich drzwi? Może mama zapomniała kluczy czy coś.
-Hej mam....-zatrzymałam się widząc osobę której najmniej się spodziewałam.
-Możemy pogadać?- spytał Brad.
-Nie.- powiedziałam i chciałam zamknąć drzwi, ale mi przeszkodził.
-Tylko chwilę.- powiedział z błagalnym wzrokiem.
-Masz 5 min.- powiedziałam i wpuściłam go do środka.
Usiedliśmy na kanapie w salonie i spojrzałam na niego wyczekująco.
Nie czułam się przy nim swobodnie, nie po tym wszystkim co mi zrobił. Chciałam, żeby powiedział co chciał i wyszedł. Żeby zniknął z mojego życia w każdy możliwy sposób.
-A wiec?- zaczęłam widząc jak nad czymś intensywnie myśli.-Czas leci -dodałam.
-Lol,kochanie...
-Nie mów do mnie kochanie.- przerwałam mu szybko.
-Lol, to nie tak jak myślisz. Ona nic dla mnie nie znaczy.- tłumaczył się.
-Daj spokój okej?- powiedziałam poirytowana- To wszystko? Nie mam ochoty więcej tego słuchać.
-Ale ja naprawdę cię kocham!.- powiedział, a ja się zaśmiałam.
-Gdybyś mnie kochał to byś mnie nie zdradził- powiedziałam wściekła.
-To był błąd, przepraszam, ja...-dalej się tłumaczył a ja miałam dość tego wszystkiego.
-Tak, choć w jednym się zgadzamy. To był błąd. Błąd nie do wybaczenia, po za tym słyszałam, że to nie była jednorazowa przygoda.- spojrzałam na niego przenikliwie.
-Lol Ja naprawdę...- zaczął ale mu przerwałam.
-Wyjdź!- krzyknęłam wskazując na drzwi.
-Ale..
-Wyjdź!- powtórzyłam. Wstał z opuszczoną głową i ruszył w stronę drzwi.
-Kocham cię pamiętaj o tym.- i wyszedł zostawiając mnie kompletnie załamaną.
Czy on nie może dać mi spokoju? Nie wystarczająco przez niego zostałam zraniona? Nie chce go znać. Nie kocham go. Zranił mnie, zależało mi na nim, ale nie jest mi źle bez niego. Gorzej się czuje przez to, że on nie chce dać mi spokoju.

******

-Hej Lol, zaczekaj.- usłyszałam dobrze znany mi głos.
-Hej Justin. - powiedziałam bez uczuć.
-Coś się stało?-spytał zdezorientowany.
-Nie.- skłamałam. Stało się! Wczoraj nie dość, że widziałam cie z jakąś blond lalą to na dobitkę Brad postanowił mnie odwiedzić w domu i mówić mi,że mnie kocha. Ale nie..nic się nie stało.
Przewróciłam oczami na moje ciągłe powracanie myślami do wczorajszego dnia.
Nie spałam pół nocy przez te wszystkie wydarzenia.
-Okeeej.- powiedział podejrzliwie.- Mam pytanie.- zatrzymał mnie i podrapał się po karku zakłopotany.
-Jakie?-spytałam lekko zdenerwowana chcąc jak najszybciej zniknąć z tego miejsca w którym on też jest.
-Chciałabyś się może dziś spotkać? - spytał patrząc na mnie z nadzieją.
-Po co?- spytałam, Nie chciałbyś się spotkać ze swoją blondyneczką? Chciałam dodać,ale się powstrzymałam.
-No em...- znów stał się dziwnie zakłopotany.- Chciałbym cię gdzieś zabrać.- powiedział szybko.
-Okej.- zgodziłam się po czym go wyminęłam nie mówiąc nic więcej. Sama nie wiem czemu się zgodziłam. Może dlatego że chciałam mieć spokój i pójść spokojnie na lekcje? Albo dlatego że w głębi duszy miałam nadzieje, że to dla niego jednak coś znaczy.

*********

Reszta lekcji minęła dość szybko, może za szybko.
Idąc w stronę samochodu starałam się nie rozglądać by nie trafić na kogoś kto chciałby zadawać pytania czy mnie jeszcze bardziej denerwować. Chciałam po prostu wrócić do domu i położyć się do łóżka.
-Lol.- moj pech jednak sprawił, że jednak na kogoś musiałam trafić,
-Tak?-spytałam szybko.
-Tak wiec jeśli chodzi o to spotkanie..-zaczął Justin.
-Wiesz co?- spojrzałam na niego z grymasem.- nie czuje się zbyt dobrze, zostanę dziś chyba w domu. Odpocznę i kiedy indziej się spotkamy...co ty na to ?- spytałam z nadzieją,że uwierzy.
-Em..jasne nie ma problemu, rozumiem.- powiedział lekko zawiedziony.
-Dzięki. To pa.- powiedziałam i wsiadłam do samochodu odjeżdżając z piskiem opon.

______________________________________________________________________
:P mam nadzieje że się podoba. :)

wtorek, 26 kwietnia 2016

Rozdział 11

(Diana)
Poniedziałek nadszedł zbyt szybko. Nigdy nie lubiłam tego dnia, a teraz po tym wszystkim jeszcze bardziej nie chce mi się wstać do szkoły. Chciałam zapaść się pod ziemie, ale nie mogę pokazać, że mnie złamali. Musze być silna.
-Lol?- nagle usłyszałam za sobą dobrze znany mi zachrypnięty głos.
-Hej.- uśmiechnęłam się lekko do niego.
-Jak tam?Czemu nie odpisywałaś?- spytał idąc koło mnie.
-Przepraszam, musiałam pobyć sama i to wszystko przemyśleć.- powiedziałam spuszczając głowę.
-Rozumiem, ale chyba nie zrobiłem nic źle prawda?- spytał z nadzieją.
-Niee, oczywiście, że nie- zaprzeczyłam szybko.
-Dobrze dziś wyglądasz shawty.- skomplementował mnie z cwaniackim uśmieszkiem.-Nie daj im się.-dodał i poszedł w stronę szkoły.
Jestem pewna, że moje policzki były teraz purpurowe, ale starałam się uspokoić i wrócić do rzeczywistości.
Wchodząc do szkoły oczywiście nie obyło się bez osób dookoła mnie plotkujących zapewne na mój i Brada temat. Starałam się uśmiechać się i ignorować ich komentarze.
Z szafki wyciągnęłam najpotrzebniejsze rzeczy i chciałam ruszyć w stronę sali, ale zostałam zatrzymana przez faceta, który złamał mi serce.
-Czego?- warknęłam z uśmiechem na ustach.
-Lol kochanie...-zaczął, ale mu przerwałam podnosząc rękę w jego stronę.
-Stop!- spojrzałam na niego groźnie.- nigdy wiecej nie mów do mnie "kochanie".-dodałam
-Ale Lol to nie tak jak myślisz....-zaczął drapiąc się po karku.
-A jak?-spytałam i wtedy zadzwonił dzwonek.- Wiesz co...nie chce mi się z tobą gadać. Wiem co widziałam i to mi wystarczy. -zamknęłam szafkę z hukiem, robiąc przy tym trochę zamieszania w koło, ale zignorowałam to i poszłam w stronę klasy.

***
Nareszcie lunch i długa przerwa. Ciągłe siedzenie w tych ławkach i słuchanie tych nadętych nauczycieli strasznie męczy. A do tego wszystkiego ciągle uciekałam gdzieś myślami. A to Brad, Debby, Justin,.. wszyscy na raz. Kilka dni, a moje życie odwróciło się do góry nogami.
-Lol.!- Usłyszałam za sobą.
-Hej Sara.- przywitałam się z przyjaciółką.
-Spoko, Pan Woodson znów zadał mase pracy domowej, a Pani Tramp znów pluła na wszystkich chodząc po klasie i tłumacząc zadania z matematyki.-skrzywiłyśmy się na to wspomnienie.
-Współczuje.- Ja z Sara chodzimy na niektóre zajęcia razem, ale matematykę, angielski i fizykę mamy osobno bo jesteśmy podzieleni na grupy klasowe.
-A jak tam u ciebie?-spytała patrząc na mnie znacząco.
-Rano spotkałam Justina, a potem Brada. -powiedziałam naciskając na ostatnie imie.
-I co mówił?-spytała ze smutkiem.
-Że to nie tak jak myśle i bla bla bla- powiedziałam wykonując ręką ruch jakby była buzią Brada.
-Jasne, wszyscy wiedzą jaki on jest i co robił z Debby. To nie był pierwszy raz.-powiedziała, a ja stanęłam jak wryta.
-Co?-spytałam w szoku.- Tzn. na pewno to nie był pierwszy raz, ale skąd ty o tym wiesz? -spytałam
-Cóż.- Sara zaczęła zakłopotana.- To tylko plotki, ale teraz po tym jak z nim zerwałaś się nasiliły i ludzie zaczęli wiecej mówić.- powiedziała, a ja posłałam jej pytające spojrzenie.- Mówią, że od jakiegoś czasu spotykali się w schowku woźnego, a gdy nie było cię w szkole nie ukrywali się tak bardzo i czasami było widać jak dają sobie buziaki po kątach. -powiedziała a mi szczęka opadła.
-A ja uznawałam ją za przyjaciółkę,- powiedziałam ze smutkiem i złością.
-Nie martw się, teraz wiesz jacy są i nie możesz pokazać im, że mają nad tobą przewagę. Jesteś silniejsza niż oni.- powiedziała pocieszająco.
-Taa...tylko to nie jest takie proste gdy dowiaduje się, że byłam oszukiwana przez dłuższy czas przez osoby, którym ufałam i się zwierzałam. To boli.- powiedziałam i ruszyłam w stronę stołówki
-Masz mnie. Byłam, jestem i będę.- powiedziała, a ja ją mocno przytuliłam.
-Dzięki jesteś kochana.-powiedziałam.
W stołówce jak zwykle wszystkie oczy były zwrócone w naszą stronę. Ignorowałam to tak bardzo jak tylko potrafiłam. Rozmawiałam z Sarą jak gdyby nigdy nic i szłam w stronę wyznaczonego przeze mnie celu. Gdy usiadłyśmy przy naszym stoliku, ktoś mocno szturchnął mnie tak, że wylałam mój sok na moje spodnie.
-Hej!.- krzyknęłam z irytacją.- Uważaj jak...- zamarłam...to był nikt inny jak Debby.
-Ups.-powiedziała z fałszywym uśmieszkiem przytulając się do Brada, który stał obok niej.
-Ty podła...- już Sara miała się na nią rzucić, ale ją zatrzymałam.
-Stój.-powiedziałam podchodząc do mojej byłej przyjaciółki.- Nie warto tracić nerwów na to ścierwo.-powiedziałam z uśmiechem i usiadłam na moim miejscu.
-Tak tak, mów sobie co chcesz, ale wszyscy doskonale wiemy jak załamałaś się po tym jak Brad z tobą zerwał i wybrał mnie!- powiedziała głośno z kpiną.
Ze łzami w oczach starałam się ignorować tych dwoje, ale nie mogłam pozwolić sobie na takie traktowanie.
-Wiesz co?-wstałam patrząc na nią z wyższością.- Może i byłam załamana, bo ufałam wam obojgu, ale teraz?-zakpiłam.- Myślę, że nie warto wspominać i płakać nad takim gównem jak wy. Szkoda moich łez i czasu, a sądzę, że oboje jesteście siebie warci i życzę wam duuuużo szczęścia.- powiedziałam i wyszłam ze stołówki słysząc za sobą wołanie Sary. Czułam na sobie wzork wszystkich, a łzy chciały wypłynąć na zewnątrz, ale musiałam być silna.
Biegłam przez korytarz nawet nie patrząc gdzie. Chciałam uciec jak najszybciej i jak najdalej od tego wszystkiego.
-Lol! Hej!- nagle wpadłam w czyjeś ramiona i zaniosłam się płaczem. Po głosie rozpoznałam, że to Justin.
-Zabierz mnie stąd.-powiedziałam, a on nic już nie mówiąc przytulił mnie mocno i wyprowadził ze szkoły. Całe szczęście, że większość szkoły była na stołówce i nikt nie widział jak we łzach wychodzę wtulona w Justina..
-Wsiadaj.- powiedział zakładając kask i podając mi jeden.
Bez dłuższego zastanawiania się wsiadłam i mocno przytuliłam się do Justina. Bałam się, ale sądzę, że Justin nie zrobiłby mi krzywdy, tym bardziej, że sam jechał na tym motorze.

**
Po długiej podróży dojechaliśmy na miejsce.
-To jest cudowne miejsce.- powiedziałam siadając na cieplutkim piasku.
-Nie tak cudowne jak ty - powiedział, na co się zarumieniłam i uderzyłam go w ramię, - Ał a to za co?-spytał pocierając ramie.
-Za sprawianie, że czuje się zakłopotana.-powiedziałam z uśmiechem na ustach.
-Lubie cię taką.-powiedział z powagą.
-Jaką?-spytałam odwracając się w stronę słońca.
-Taką uśmiechniętą i zabawną.-powiedział przyglądając mi się..
-Ostatnio mam mniej powodów by taka być, ale dziekuję - uśmiechnęłam się lekko do niego.-Po za tym dzięki za uratowanie -powiedziałam po chwili ciszy.
-Powiesz mi o co poszło?-spytał, a ja spuściłam głowę.
-Może potem okej?-spojrzałam na niego z nadzieją.- nie chce psuć tej chwili.-dodałam siadając po turecku.
-Okej- powiedział i zaczał mnie łaskotać.
- Aaaaa Justin!!!-krzyczałam.-przestań!- śmiałam się w niebo głosy.
-Jak powiesz, że też mnie lubisz.-powiedział dalej mnie gilając.
-Nigdy.- chciałam się z nim podroczyć.
- Powiedz  bo nie przestane.-śmiał się razem ze mną.
-Justin!! Naprawde przestań.- błagałam
-To powiedz to - mówił i usiadł na mnie okrakiem, żeby mieć lepszy dostęp.
-Dobra dobra, ale przestań- powiedziałam i nagle poczułam ulgę.
-Wiec?- spytał dalej siedząc na mnie.
-Lubię cię Justin.-powiedziałam biorąc głęboki oddech.
-Bardzo?-spytał z nadzieją i zrobił oczka jak ze shreka.
-Bardzo.-powiedziałam z uśmiechem.
-To super bo ja ciebie nie.-powiedział z cwaniackim uśmiechem.
-Ej!- krzyknęłam oburzona.
-Żartuje. - zaśmiał się- Też cię lubię. -zbliżył się do mnie- I to bardzo - dodał szeptając mi na ucho.

***
Późnym wieczorem wróciłam do domu z uśmiechem na ustach. To był miły dzień, a raczej po południe spędzone z Justinem. Lubię spędzać z nim czas. Jest zabawny, zna takie piękne miejsca i umie sprawić, że całkowicie zapominam o rzeczywistości.
Dzięki niemu czuję się lepiej i cieszę się, że go poznałam.
 Biiip Biiip.
Wyciągnęłam telefon z kieszeni i się przeraziłam. 15 wiadomosci od Sary, 3 połączenia od Brada i nowa wiadomość od Justina.
Nawet nie wiem kiedy tego tyle przybyło. Nie słyszałam ani nie czułam by ktoś pisał.
Połączenia od Brada zignorowałam, i zaczęłam czytać wiadomości od Sary.
Pisała głównie, że się martwi, pyta gdzie jestem, mówi też że mnie zabije jak nie odpisze, a ostatni sms mnie zszokował.

Od Sara: " Gdzie ty jesteś? Brad cie szuka! Powiedziałam mu, żeby spadał na drzewo wraz z tą swoja dziunią, ale nie słuchał i mówił, że to ważne. Nie wiem czego chce, ale nie sądzę, żeby to było coś mądrego. Odezwij się jak to zobaczysz.!"

Brad ? Czego ode mnie chce? Powiedziałam już mu wszystko i nie chce z nim rozmawiać. Te jego głupie wymówki. Mam dość już problemów i nie chce by się do mnie zbliżał.
Postanowiłam też odczytać wiadomość od Justina.

Od Justin: " Dziękuję za cudowny dzień shawty :)
Miłej nocy  J."

Aw. Kochany. Aż uśmiechnęłam się do telefonu.
Tak więc z dobrym humorem udałam się do swojego pokoju, gdzie zaczęłam przygotowywać się do kolejnego dnia w szkole.

____________________________________________________________
Matura się zbliża wielkimi krokami i sądzę, że wróce do pisania.
Miłego czytania życzę i prosze o komentarze jesli ktoś czyta oraz o dodawanie się do obserwujących