wtorek, 26 kwietnia 2016

Rozdział 11

(Diana)
Poniedziałek nadszedł zbyt szybko. Nigdy nie lubiłam tego dnia, a teraz po tym wszystkim jeszcze bardziej nie chce mi się wstać do szkoły. Chciałam zapaść się pod ziemie, ale nie mogę pokazać, że mnie złamali. Musze być silna.
-Lol?- nagle usłyszałam za sobą dobrze znany mi zachrypnięty głos.
-Hej.- uśmiechnęłam się lekko do niego.
-Jak tam?Czemu nie odpisywałaś?- spytał idąc koło mnie.
-Przepraszam, musiałam pobyć sama i to wszystko przemyśleć.- powiedziałam spuszczając głowę.
-Rozumiem, ale chyba nie zrobiłem nic źle prawda?- spytał z nadzieją.
-Niee, oczywiście, że nie- zaprzeczyłam szybko.
-Dobrze dziś wyglądasz shawty.- skomplementował mnie z cwaniackim uśmieszkiem.-Nie daj im się.-dodał i poszedł w stronę szkoły.
Jestem pewna, że moje policzki były teraz purpurowe, ale starałam się uspokoić i wrócić do rzeczywistości.
Wchodząc do szkoły oczywiście nie obyło się bez osób dookoła mnie plotkujących zapewne na mój i Brada temat. Starałam się uśmiechać się i ignorować ich komentarze.
Z szafki wyciągnęłam najpotrzebniejsze rzeczy i chciałam ruszyć w stronę sali, ale zostałam zatrzymana przez faceta, który złamał mi serce.
-Czego?- warknęłam z uśmiechem na ustach.
-Lol kochanie...-zaczął, ale mu przerwałam podnosząc rękę w jego stronę.
-Stop!- spojrzałam na niego groźnie.- nigdy wiecej nie mów do mnie "kochanie".-dodałam
-Ale Lol to nie tak jak myślisz....-zaczął drapiąc się po karku.
-A jak?-spytałam i wtedy zadzwonił dzwonek.- Wiesz co...nie chce mi się z tobą gadać. Wiem co widziałam i to mi wystarczy. -zamknęłam szafkę z hukiem, robiąc przy tym trochę zamieszania w koło, ale zignorowałam to i poszłam w stronę klasy.

***
Nareszcie lunch i długa przerwa. Ciągłe siedzenie w tych ławkach i słuchanie tych nadętych nauczycieli strasznie męczy. A do tego wszystkiego ciągle uciekałam gdzieś myślami. A to Brad, Debby, Justin,.. wszyscy na raz. Kilka dni, a moje życie odwróciło się do góry nogami.
-Lol.!- Usłyszałam za sobą.
-Hej Sara.- przywitałam się z przyjaciółką.
-Spoko, Pan Woodson znów zadał mase pracy domowej, a Pani Tramp znów pluła na wszystkich chodząc po klasie i tłumacząc zadania z matematyki.-skrzywiłyśmy się na to wspomnienie.
-Współczuje.- Ja z Sara chodzimy na niektóre zajęcia razem, ale matematykę, angielski i fizykę mamy osobno bo jesteśmy podzieleni na grupy klasowe.
-A jak tam u ciebie?-spytała patrząc na mnie znacząco.
-Rano spotkałam Justina, a potem Brada. -powiedziałam naciskając na ostatnie imie.
-I co mówił?-spytała ze smutkiem.
-Że to nie tak jak myśle i bla bla bla- powiedziałam wykonując ręką ruch jakby była buzią Brada.
-Jasne, wszyscy wiedzą jaki on jest i co robił z Debby. To nie był pierwszy raz.-powiedziała, a ja stanęłam jak wryta.
-Co?-spytałam w szoku.- Tzn. na pewno to nie był pierwszy raz, ale skąd ty o tym wiesz? -spytałam
-Cóż.- Sara zaczęła zakłopotana.- To tylko plotki, ale teraz po tym jak z nim zerwałaś się nasiliły i ludzie zaczęli wiecej mówić.- powiedziała, a ja posłałam jej pytające spojrzenie.- Mówią, że od jakiegoś czasu spotykali się w schowku woźnego, a gdy nie było cię w szkole nie ukrywali się tak bardzo i czasami było widać jak dają sobie buziaki po kątach. -powiedziała a mi szczęka opadła.
-A ja uznawałam ją za przyjaciółkę,- powiedziałam ze smutkiem i złością.
-Nie martw się, teraz wiesz jacy są i nie możesz pokazać im, że mają nad tobą przewagę. Jesteś silniejsza niż oni.- powiedziała pocieszająco.
-Taa...tylko to nie jest takie proste gdy dowiaduje się, że byłam oszukiwana przez dłuższy czas przez osoby, którym ufałam i się zwierzałam. To boli.- powiedziałam i ruszyłam w stronę stołówki
-Masz mnie. Byłam, jestem i będę.- powiedziała, a ja ją mocno przytuliłam.
-Dzięki jesteś kochana.-powiedziałam.
W stołówce jak zwykle wszystkie oczy były zwrócone w naszą stronę. Ignorowałam to tak bardzo jak tylko potrafiłam. Rozmawiałam z Sarą jak gdyby nigdy nic i szłam w stronę wyznaczonego przeze mnie celu. Gdy usiadłyśmy przy naszym stoliku, ktoś mocno szturchnął mnie tak, że wylałam mój sok na moje spodnie.
-Hej!.- krzyknęłam z irytacją.- Uważaj jak...- zamarłam...to był nikt inny jak Debby.
-Ups.-powiedziała z fałszywym uśmieszkiem przytulając się do Brada, który stał obok niej.
-Ty podła...- już Sara miała się na nią rzucić, ale ją zatrzymałam.
-Stój.-powiedziałam podchodząc do mojej byłej przyjaciółki.- Nie warto tracić nerwów na to ścierwo.-powiedziałam z uśmiechem i usiadłam na moim miejscu.
-Tak tak, mów sobie co chcesz, ale wszyscy doskonale wiemy jak załamałaś się po tym jak Brad z tobą zerwał i wybrał mnie!- powiedziała głośno z kpiną.
Ze łzami w oczach starałam się ignorować tych dwoje, ale nie mogłam pozwolić sobie na takie traktowanie.
-Wiesz co?-wstałam patrząc na nią z wyższością.- Może i byłam załamana, bo ufałam wam obojgu, ale teraz?-zakpiłam.- Myślę, że nie warto wspominać i płakać nad takim gównem jak wy. Szkoda moich łez i czasu, a sądzę, że oboje jesteście siebie warci i życzę wam duuuużo szczęścia.- powiedziałam i wyszłam ze stołówki słysząc za sobą wołanie Sary. Czułam na sobie wzork wszystkich, a łzy chciały wypłynąć na zewnątrz, ale musiałam być silna.
Biegłam przez korytarz nawet nie patrząc gdzie. Chciałam uciec jak najszybciej i jak najdalej od tego wszystkiego.
-Lol! Hej!- nagle wpadłam w czyjeś ramiona i zaniosłam się płaczem. Po głosie rozpoznałam, że to Justin.
-Zabierz mnie stąd.-powiedziałam, a on nic już nie mówiąc przytulił mnie mocno i wyprowadził ze szkoły. Całe szczęście, że większość szkoły była na stołówce i nikt nie widział jak we łzach wychodzę wtulona w Justina..
-Wsiadaj.- powiedział zakładając kask i podając mi jeden.
Bez dłuższego zastanawiania się wsiadłam i mocno przytuliłam się do Justina. Bałam się, ale sądzę, że Justin nie zrobiłby mi krzywdy, tym bardziej, że sam jechał na tym motorze.

**
Po długiej podróży dojechaliśmy na miejsce.
-To jest cudowne miejsce.- powiedziałam siadając na cieplutkim piasku.
-Nie tak cudowne jak ty - powiedział, na co się zarumieniłam i uderzyłam go w ramię, - Ał a to za co?-spytał pocierając ramie.
-Za sprawianie, że czuje się zakłopotana.-powiedziałam z uśmiechem na ustach.
-Lubie cię taką.-powiedział z powagą.
-Jaką?-spytałam odwracając się w stronę słońca.
-Taką uśmiechniętą i zabawną.-powiedział przyglądając mi się..
-Ostatnio mam mniej powodów by taka być, ale dziekuję - uśmiechnęłam się lekko do niego.-Po za tym dzięki za uratowanie -powiedziałam po chwili ciszy.
-Powiesz mi o co poszło?-spytał, a ja spuściłam głowę.
-Może potem okej?-spojrzałam na niego z nadzieją.- nie chce psuć tej chwili.-dodałam siadając po turecku.
-Okej- powiedział i zaczał mnie łaskotać.
- Aaaaa Justin!!!-krzyczałam.-przestań!- śmiałam się w niebo głosy.
-Jak powiesz, że też mnie lubisz.-powiedział dalej mnie gilając.
-Nigdy.- chciałam się z nim podroczyć.
- Powiedz  bo nie przestane.-śmiał się razem ze mną.
-Justin!! Naprawde przestań.- błagałam
-To powiedz to - mówił i usiadł na mnie okrakiem, żeby mieć lepszy dostęp.
-Dobra dobra, ale przestań- powiedziałam i nagle poczułam ulgę.
-Wiec?- spytał dalej siedząc na mnie.
-Lubię cię Justin.-powiedziałam biorąc głęboki oddech.
-Bardzo?-spytał z nadzieją i zrobił oczka jak ze shreka.
-Bardzo.-powiedziałam z uśmiechem.
-To super bo ja ciebie nie.-powiedział z cwaniackim uśmiechem.
-Ej!- krzyknęłam oburzona.
-Żartuje. - zaśmiał się- Też cię lubię. -zbliżył się do mnie- I to bardzo - dodał szeptając mi na ucho.

***
Późnym wieczorem wróciłam do domu z uśmiechem na ustach. To był miły dzień, a raczej po południe spędzone z Justinem. Lubię spędzać z nim czas. Jest zabawny, zna takie piękne miejsca i umie sprawić, że całkowicie zapominam o rzeczywistości.
Dzięki niemu czuję się lepiej i cieszę się, że go poznałam.
 Biiip Biiip.
Wyciągnęłam telefon z kieszeni i się przeraziłam. 15 wiadomosci od Sary, 3 połączenia od Brada i nowa wiadomość od Justina.
Nawet nie wiem kiedy tego tyle przybyło. Nie słyszałam ani nie czułam by ktoś pisał.
Połączenia od Brada zignorowałam, i zaczęłam czytać wiadomości od Sary.
Pisała głównie, że się martwi, pyta gdzie jestem, mówi też że mnie zabije jak nie odpisze, a ostatni sms mnie zszokował.

Od Sara: " Gdzie ty jesteś? Brad cie szuka! Powiedziałam mu, żeby spadał na drzewo wraz z tą swoja dziunią, ale nie słuchał i mówił, że to ważne. Nie wiem czego chce, ale nie sądzę, żeby to było coś mądrego. Odezwij się jak to zobaczysz.!"

Brad ? Czego ode mnie chce? Powiedziałam już mu wszystko i nie chce z nim rozmawiać. Te jego głupie wymówki. Mam dość już problemów i nie chce by się do mnie zbliżał.
Postanowiłam też odczytać wiadomość od Justina.

Od Justin: " Dziękuję za cudowny dzień shawty :)
Miłej nocy  J."

Aw. Kochany. Aż uśmiechnęłam się do telefonu.
Tak więc z dobrym humorem udałam się do swojego pokoju, gdzie zaczęłam przygotowywać się do kolejnego dnia w szkole.

____________________________________________________________
Matura się zbliża wielkimi krokami i sądzę, że wróce do pisania.
Miłego czytania życzę i prosze o komentarze jesli ktoś czyta oraz o dodawanie się do obserwujących

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz