(Diana)
Kolejny dzień nie był taki zły choć gdy weszłam do szkoły nie obeszło się bez plotek i szeptów wokół mnie. Później jednak cały czas była koło mnie Sara oraz Justin i ludzie trochę ucichli.
Po lekcjach postanowiłam zrobić szybkie zakupy do domu i pouczyć się na sprawdzian z fizyki, wiec od razu po szkole ruszyłam w wybrany przeze mnie cel.
W sklepie wybrałam kilka rzeczy i poszłam w stronę kasy. Nie dane mi było jednak w spokoju spędzić to popołudnie bo wychodząc ze sklepu zobaczyłam Justina z jakąś laską u boku.
Może nie zwróciłabym na nich zbytnio uwagi, ale ostatnio zbliżyliśmy się do siebie z Justinem...tak mi się przynajmniej wydawało, a teraz widzę go z jakąś blond lalą uwieszoną na jego szyi i śliniącej się na jego widok. On uśmiechał się do niej słodko i bawił się jej włosami opierając się o swój motor.
Poczułam coś dziwnego w środku widząc ich razem. Trochę mnie to zabolało. Sama nie wiem czemu. Nic mnie nie łączy z Justinem, ale jednak...sama nie wiem.
Opuszczając głowę i omijając ich szerokim łukiem wsiadłam do auta i odjechałam.
Wciąż przed oczami miałam tych dwoje, ale starałam się skupić na drodze.
-Daj spokój Lol. On nic dla ciebie nie znaczy.- mówiłam do siebie. 4
Zaparkowałam przed domem, zabrałam zakupy i ruszyłam w stronę domu. Co mnie zdziwiło to samochód rodziców przed drzwiami. Co oni tu robili?Przyjechali?
-Mamo?Tato?-krzyknęłam wchodząc do domu i rzucając klucze i zakupy na stół w kuchni.
-Hej córciu.- nagle w zasięgu mojego wzroku pojawiła się mama z uśmiechem na ustach i szybko mnie przytuliła po czym ruszyła do salonu.
-Mamo? Coś się stało? Wróciliście na dłużej?- spytałam idąc za nią.
-Ja wróciłam na dwa, trzy dni bo muszę pozałatwiać kilka spraw w mieście.
-Rozumiem- powiedziałam kierując się w stronę swojego pokoju.
Po godzinie usłyszałam tylko jak mama krzyczy, że wychodzi i nie wie o której wróci, a potem trzaśnięcie drzwiami. Westchnęłam i zamykając zeszyt zeszłam zrobić sobie kolację.
Siedząc przed telewizorem i pożerając moje kanapki usłyszałam dzwonek do drzwi.
Spojrzałam na zegarek.. 20. Wow, ale się zasiedziałam. Po za tym kto o tej godzinie dobija się do moich drzwi? Może mama zapomniała kluczy czy coś.
-Hej mam....-zatrzymałam się widząc osobę której najmniej się spodziewałam.
-Możemy pogadać?- spytał Brad.
-Nie.- powiedziałam i chciałam zamknąć drzwi, ale mi przeszkodził.
-Tylko chwilę.- powiedział z błagalnym wzrokiem.
-Masz 5 min.- powiedziałam i wpuściłam go do środka.
Usiedliśmy na kanapie w salonie i spojrzałam na niego wyczekująco.
Nie czułam się przy nim swobodnie, nie po tym wszystkim co mi zrobił. Chciałam, żeby powiedział co chciał i wyszedł. Żeby zniknął z mojego życia w każdy możliwy sposób.
-A wiec?- zaczęłam widząc jak nad czymś intensywnie myśli.-Czas leci -dodałam.
-Lol,kochanie...
-Nie mów do mnie kochanie.- przerwałam mu szybko.
-Lol, to nie tak jak myślisz. Ona nic dla mnie nie znaczy.- tłumaczył się.
-Daj spokój okej?- powiedziałam poirytowana- To wszystko? Nie mam ochoty więcej tego słuchać.
-Ale ja naprawdę cię kocham!.- powiedział, a ja się zaśmiałam.
-Gdybyś mnie kochał to byś mnie nie zdradził- powiedziałam wściekła.
-To był błąd, przepraszam, ja...-dalej się tłumaczył a ja miałam dość tego wszystkiego.
-Tak, choć w jednym się zgadzamy. To był błąd. Błąd nie do wybaczenia, po za tym słyszałam, że to nie była jednorazowa przygoda.- spojrzałam na niego przenikliwie.
-Lol Ja naprawdę...- zaczął ale mu przerwałam.
-Wyjdź!- krzyknęłam wskazując na drzwi.
-Ale..
-Wyjdź!- powtórzyłam. Wstał z opuszczoną głową i ruszył w stronę drzwi.
-Kocham cię pamiętaj o tym.- i wyszedł zostawiając mnie kompletnie załamaną.
Czy on nie może dać mi spokoju? Nie wystarczająco przez niego zostałam zraniona? Nie chce go znać. Nie kocham go. Zranił mnie, zależało mi na nim, ale nie jest mi źle bez niego. Gorzej się czuje przez to, że on nie chce dać mi spokoju.
******
-Hej Lol, zaczekaj.- usłyszałam dobrze znany mi głos.
-Hej Justin. - powiedziałam bez uczuć.
-Coś się stało?-spytał zdezorientowany.
-Nie.- skłamałam. Stało się! Wczoraj nie dość, że widziałam cie z jakąś blond lalą to na dobitkę Brad postanowił mnie odwiedzić w domu i mówić mi,że mnie kocha. Ale nie..nic się nie stało.
Przewróciłam oczami na moje ciągłe powracanie myślami do wczorajszego dnia.
Nie spałam pół nocy przez te wszystkie wydarzenia.
-Okeeej.- powiedział podejrzliwie.- Mam pytanie.- zatrzymał mnie i podrapał się po karku zakłopotany.
-Jakie?-spytałam lekko zdenerwowana chcąc jak najszybciej zniknąć z tego miejsca w którym on też jest.
-Chciałabyś się może dziś spotkać? - spytał patrząc na mnie z nadzieją.
-Po co?- spytałam, Nie chciałbyś się spotkać ze swoją blondyneczką? Chciałam dodać,ale się powstrzymałam.
-No em...- znów stał się dziwnie zakłopotany.- Chciałbym cię gdzieś zabrać.- powiedział szybko.
-Okej.- zgodziłam się po czym go wyminęłam nie mówiąc nic więcej. Sama nie wiem czemu się zgodziłam. Może dlatego że chciałam mieć spokój i pójść spokojnie na lekcje? Albo dlatego że w głębi duszy miałam nadzieje, że to dla niego jednak coś znaczy.
*********
Reszta lekcji minęła dość szybko, może za szybko.
Idąc w stronę samochodu starałam się nie rozglądać by nie trafić na kogoś kto chciałby zadawać pytania czy mnie jeszcze bardziej denerwować. Chciałam po prostu wrócić do domu i położyć się do łóżka.
-Lol.- moj pech jednak sprawił, że jednak na kogoś musiałam trafić,
-Tak?-spytałam szybko.
-Tak wiec jeśli chodzi o to spotkanie..-zaczął Justin.
-Wiesz co?- spojrzałam na niego z grymasem.- nie czuje się zbyt dobrze, zostanę dziś chyba w domu. Odpocznę i kiedy indziej się spotkamy...co ty na to ?- spytałam z nadzieją,że uwierzy.
-Em..jasne nie ma problemu, rozumiem.- powiedział lekko zawiedziony.
-Dzięki. To pa.- powiedziałam i wsiadłam do samochodu odjeżdżając z piskiem opon.
______________________________________________________________________
:P mam nadzieje że się podoba. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz