środa, 2 lipca 2014

Rozdzial 5

(Diana)
W przerwie na lunch postanowiłyśmy z reszta druzyny wyjsc na świeże powietrze i przy naszym ulubionym stoliku omówić dalsze plany co do występów.
Ja, jako kapitan naszej grupy, wstalam i pierwsza zabrałam głos.
-Jak pewnie dobrze wiecie, zbliża sie mecz naszej szkolnej drużyny. Musimy dopracować kilka ukladow i dodać nowe ruchy. Uwazam, ze przeciwna grupa ostatnio prawie nas pokonała, wiec trzeba to naprawić. - uśmiechnęłam sie, ale inni nie wykazywali zbytniego zachwytu.
-Lol, ale my i tak dajemy z siebie wszystko...-powiedział ktoś z grupy.
-Rozumiem i widzę wasza ciezka prace, ale chyba nie chcemy by "Lwy Morskie" nas pokonały i ośmieszyły na naszym terenie?-spytalam z założonymi rękoma.
-Jestem "za", nie zamierzam dać im tej satysfakcji.- powiedział Tom.
-Ja również...
-I ja...
Dzieki wspolnej pracy i rozmowie, doszliśmy do porozumienia, że sie nie poddamy bez walki. Uzgodniliśmy kolejny termin treningu i ruszyliśmy w stronę szkoly.
-Do zobaczenia na treningu.-powiedzialam wszystkim i podeszłam do swojej szafki.
-Witaj.-usłyszałam za sobą znany mi glos.
-Brad!- uśmiechnęłam się i rzuciłam mu na szyję, całując w usta.
-Hej skarbie, przepraszam, że pojawiam się dopiero teraz, ale miałem do załatwienia kilka spraw.-wytłumaczył przytulając mnie do siebie.
-Nic sie nie stalo.- powiedzialam i złapałam go za rękę.-Przyjdziesz na mój trening?- spytałam z nadzieją.
-Chcialbym misiu, ale nie moge.- podrapał się po karku, a ja zrobilam smutna minę.
- Dlaczego?- tupnęłam lekko nogą jak zawiedziona 5 latka.
-Em...Musze jechac pomoc tacie w domu. Mówil ze to bardzo wazne.-zmarszczylam brwi. Brad nie byl kims kto pomagał innym, ale jeśli chodzi o jego rodzicow to nie slyszalam nigdy, żeby był dla nich jakoś specjanie miły.
-Okej...rozumiem- powiedzialam i ucałowałam go w policzek.- To....do jutra?- spytałam.
-Tak, do jutra.- i poszedl. Nawet sie nie pożegnał, jak to w zwyczaju robil.
Cos z nim jest nie tak od jakiegoś czasu. Nie wiem, moze przesadzam, ale naprawdę dziwnie sie zachowywał.
Po ostatniej lekcji ruszyłam na szkolne boisko, gdzie juz rozciągali sie moi znajomi.
-Hej...-powiedzialam i zaczelam sie przygotowywać.
Po piętnastominutowej rozgrzewce sprawdziłam obecność.
-Juli?
-jest
-Tom
-jestem
-Sara
-Jestem
-Debby?
-...
-Jest Debby? - spytałam ponownie, podnosząc wzrok z listy.
-Nie ma.
-Ah tak...pisala mi, ze jej dzis nie będzie.-powiedzialam i podbieglam do torby.
.
Od Debby :3 : "...nie moge bo musze dzis jechac na badania. To nic poważnego, ale takie rutynowe badania...."
.
Do lekarza? Nic wcześniej nie mowila...cóż...moze zapomniała powiedzieć.
-Dobra kochani zaczynamy...pierw...piramida, potem dwa salta i podnoszenie, jasne?- spytałam włączając muzykę.

(Justin)
Lekcje byly nudne i na połowie zajęć juz chciałem zrezygnować, ale pomyślałem o Loli i to mnie przekonało by zostać.
Pierwszy raz dziewczyna tak zawróciła mi w głowie.
W porze lunchu chciałem ja zobaczyć i pogadac, ale zauważyłem, ze jest zajęta rozmowa z innymi, wiec po prostu się jej przyglądałem.
Widziałem tez jak rozmawia z tym debilem i miałem ochotę podejść i mu przyłożyć, ale wyleciałbym ze szkoly, a ONA znienawidziłaby mnie.
Po zajeciach chciałem wrocic do domu i odrobine sie przespać, wiec zadzwoniłem po Demi.
-Hej gdzie jestes?- spytałem wychodząc ze szkoly.
-Niedaleko, zaraz będę.- uslyszalem, a przechodząc obok boiska zobaczylem znane mi zgrabne ciało. Byla cheerleaderką?
-Justin musze kończyć, za minutę będę.-powiedziala, a ja szybko sie ocknąłem.
-Nie spiesz sie.-dokończyłem i sie rozłączyłem.
Stanąłem chwile przy plocie i ogladalem jak jej ciało lata w powietrzu. Byla sliczna i nie brakowalo jej niczego.
Nagle uslyszalem warkot znanego mi silnika i szybko sie odwróciłem
-No hej przystojniaku.- powiedziala Demi rzucając mi kask.
-Oj zamknij sie kochanie.-powiedzialem z uśmiechem.
Wyjeżdżając ze szkoly rzuciła mi sie w oczy znana sylwetka. To byl ten dupek...ale..nie byl sam.
Co?!! Ten kretyn lizał sie z jakas suka. A co z Diana?
Starając sie nie spowodowac wypadku i powstrzymując sie by nie zawrócić i urwać łba temu dupkowi, ruszyłem w stronę domu. W głowie wciąż misiem obraz ich dwoje i pytanie...Czy powinienem powiedzieć o tym Loli?
------------------------------------------------
Hej...to znów ja. Powracam, poniewaz prosila mnie o to pewna dziewczyna. Jestem bardzo wdzięczna za komentarze i proszę o wiecej. To bardzo motywuje jak widzicie i w każdej chwili moge dodać kolejny rozdzial. Milego czytania i do zobaczenia wkrótce.

2 komentarze:

  1. Super rozdział :) Dziękuję, że wróciłaś i mam nadzieję, że nas nie opuścisz ;) Oby Justin powiedział Dianie o tym co widział :) Jestem bardzo ciekawa dalszego rorozwoju akcji :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fabuła super :)
    Mogłabyś bardziej zwracać uwagę na "ł", "ć", "ę" itp, ale spokojnie, to w ogóle nie przeszkadza x
    Bardzo chętnie będę tu zaglądać ♥

    OdpowiedzUsuń