środa, 17 września 2014

Informacja!!!

Hej....przepraszam was kochani , ze mnie nie ma i nwm kiedy wrócę ale nie zostawie tego tak na zawsze.
Teraz zaczęła sie szkola i staram sie pierw ułożyć Sb wszystko i pozbierać fajne oceny i wrócę do was mam nadzieje niedlugo :*
Piszcie jesli czytacie i jesli chcecie mnie jeszcze :3
To motywuje!!

niedziela, 13 lipca 2014

Rozdział 8

(Diana)
W końcu wymarzony piątek. Rano jak zwykle wyszykowałam się i ruszyłam do szkoły.
Od starcia Brada i Justina nie widziałam ani jednego ani drugiego, ale ludzie i tak gadali. To już dwa dni! Nie mogą w końcu zapomnieć?
Gdy byłam już na miejscu, na parkingu spotkałam Sarę.
-Hej-przywitała mnie radośnie.
-Hej.-powiedziałam i ją przytuliłam.
-Wiesz kogo dziś widziałam?- spytała podekscytowana.
-Kogo?
-Justina.-pisnęła, a ja szybko zakryłam jej buzię ręką.
-Ciiicho bądź-powiedziałam i się zaśmiałam. Cóż...tamtego wieczoru gdy do mnie przyszła powiedziałam jej o moim pierwszym spotkaniu z Justinem i o tym jak uratował mnie przed szkołą.
Teraz chodzi podekscytowana, bo uważa, że to super facet i jest o wiele przystojniejszy od Brada.
Przyznam szczerze, że to może być prawda, ale jednak jestem z Bradem i on mnie kocha, jak ja jego. Chyba.
-No, ale...-chciała już coś dodać, ale jej przerwałam.
-Nieważne. A widziałaś Brada?-spytałam z zaciekawieniem. Wczoraj napisałam mu smsa o imprezie, u jednego z chłopaków z mojej drużyny, wiec zastanawiam się czy razem pójdziemy.
-Nie.-powiedziała ponuro.-Ale za to Justin...
-Nie interesuje mnie żaden Justin.-stanęłam tuż przed nią i patrząc na nią mówiłam.-Ciągle tylko Justin, Justin. Ja jestem z Bradem i mimo iż ten Justin jest przystojny i bardzo miły nie znaczy, że jak teraz przyjdzie to rzucę mu się w ramiona.-powiedziałam, a ona z otwartą buzią i trochę z przerażeniem patrzała na coś za mną.
-Em...Lol..-zaczęła i pokazywała palcem abym się odwróciła.
-Co?-spytałam i gwałtownie się odwróciłam. Zamurowało mnie.
Przede mną stał sam Justin Bieber i miał na twarzy ten swój cwaniacki uśmiech. Nie umiałam wydusić z siebie słowa. Od jak dawna tam stał? Co usłyszał? Mam nadzieję, że nie za wiele...
-A wiec jestem przystojny?-spytał z uśmiechem podchodząc bliżej.
-Ja...to znaczy....em...nieważne, choć Sara.-powiedziałam i szybko stamtąd uciekłam.
Sama nie wiem co to miało być. Zachowałam się jak tchórz, ale on...ugh. Sama nie wiem co się ze mną dzieje. On sprawia, że czuję się taka mała i zawsze jestem skrępowana pod jego wzrokiem. Gdy mówi to po moim ciele przechodzi dreszcz, a gdy chociażby mnie dotknie to moje ciało się rozpływa.
-Co to było?-powiedziała Sara idąc koło mnie.
-Nic.-powiedziałam i otworzyłam szafkę.
-Jak to nic? Widziałam. Leci na ciebie.-powiedziała, a zabierając potrzebne rzeczy ruszyłam w stronę klasy.
-Daj spokój, to nieprawda.-powiedziałam, a ona prychnęła.
-Ta jasne. Przecież to widać na kilometr. Gapi się na ciebie jak zaczarowany.-powiedziała i usiadła koło mnie.
-Nieważne. Dzisiaj piątek. Idziesz na imprezę do Toma?-spytałam, a ona od razu się rozpromieniła.
-No pewnie.-odpowiedziała. I o to mi chodziło. Chciałam, żeby przestałą gadać o tym Bieberze i zajęła się czymś innym. A temat Toma to dobry sposób na odwrócenie jej uwagi. Podkochiwała się w nim i wiedziałam, że nie odpuści pójścia na tą imprezę.
-To super. To może przyjdziesz do mnie o 17 i przygotujemy się razem?-spytałam, a gdy przytaknęła zajęłyśmy się lekcją.
***
Dzień minął bardzo szybko i nawet się nie spostrzegłam kiedy była już 16:50. Za 10 min powinna przyjść Sara, a ja nie mam pomysłu co na siebie włożyć. Moje rozmyślenia przerwał dzwonek do drzwi.
-Już jestem.-powiedziała Sara- nie mogłam się doczekać, więc jestem wcześniej -dodała.
-Rozumiem.-zaśmiałam się i poszłyśmy do mnie do pokoju.-Wiesz...mogłabyś mi pomóc, bo...
-No pewnie zaraz coś znajdziemy.-przerwała mi i zaczęła przeglądać moją szafę. Ja w tym czasie wzięłam szybki prysznic i zaraz zabrałam się za fryzurę i makijaż.
-W ogóle widziałaś może gdzieś mój telefon?-spytałam, a ona zmarszczyła brwi.-Muszę zobaczyć czy Brad odpisał. Nie rozmawiałam z nim od kilku dni i nadal nie odpisuje.-powiedziałam, a ona wzruszyła ramionami.
-Bo to dupek.-powiedziała, a ja spiorunowałam ją spojrzeniem.-Mówię jak jest.-dodała z podniesionymi rękoma.-A jak tam twoi rodzice?-spytała.
-Nadal w trasie. Nie wiem kiedy wrócą. Bardzo rzadko dzwonią, a ostatnio mama mówiła, że coś się pokomplikowało i muszą jeszcze kilka dni zostać.-powiedziałam, a ona westchnęła.
-Chyba nigdy się nie zmienią.-powiedziała, a ja uśmiechnęłam się do niej blado.
-Są plusy i minusy, ale brakuje mi ich czasem.-powiedziałam i zapadła cisza.
-Mam!-nagle krzyknęła.
-Co?-spytałam, a ona stanęła przede mną z niebieską, obcisłą sukienką.-Nie jest trochę za krótka?-spytałam, a ona przewróciła oczami.
-Daj spokój, od kiedy się tym przejmujesz..-powiedziała, a ja wzruszyłam ramionami i poszłam się przebrać.
Gdy byłyśmy już gotowe ruszyłyśmy na imprezę.
Już na zewnątrz było słychać głośną muzykę, a przez okno widać było jak zabawa się rozkręca.
Było już sporo ludzi. Tom jest całkiem popularny w szkole, wiec prawie każdy chciał przyjść do niego i się zabawić.
-Choć napijemy się czegoś.-powiedziała Sara, przekrzykując muzykę.
-Ok.-powiedziałam i zaraz po zamówieniu wlewałyśmy w siebie alkohol.
-Choć idziemy potańczyć.-zaraz poczułam szarpnięcie za rękę i poszłyśmy na parkiet. Muzyka była bardzo szybka, ale dało się złapać rytm i ruszać biodrami jak każdy.
W pewnym momencie poczułam ręce na biodrach, wiec odwróciłam się by zobaczyć kto to.
-Brad.!-krzyknęłam zachwycona.-pisałam, czemu nie odpisałeś?-spytałam ze smutną miną.
-Chciałem ci zrobić niespodziankę, a wiedziałem, że i tak przyjdziesz.-powiedział, a ja się zaśmiałam.
-To prawda.-powiedziałam i dałam mu buziaka.-niespodzianka się udała.-powiedziałam i znów tańczyliśmy razem.
Po kilku piosenkach Brad powiedział, że musi coś załatwić i gdzieś zniknął. Tańczyłam potem jeszcze z kilkoma innymi chłopakami, a gdy nogi zaczęły odmawiać posłuszeństwa poszłam się czegoś napić i usiąść.
-Hej..-usłyszałam nagle ten znany chrapliwy głos.
-Justin?A co ty tu robisz?-spytałam zdziwiona.
-Przyszedłem na imprezę, nie mogę?-spytał z uśmiechem i usiadł koło mnie.
-Możesz..-powiedziałam, na no oboje się zaśmialiśmy.
-Zatańczysz?-spytał nagle.
-Może później, teraz moje nogi odpoczywają.-powiedziałam i wzięłam łyka drinka.
-Okej. Ale już zamawiam taniec.-powiedział, na co skinęłam głową.
-Oczywiście.-dodałam i znów się zaśmialiśmy.
-Czemu pobiłeś się z Bradem?-spytałam nagle.
-Wpadłem na niego niechcący i tak jakoś się zaczęło.-powiedział drapiąc się po karku.
-I nie chodziło o mnie?-spytałam, a on spojrzał na mnie zaskoczony. Głupia ja! Po co się o to pytałam? Przecież to jasne, że nie chodziło o mnie! Jak mogłam nawet o tym pomyśleć!
-Nie...znaczy...trochę.-odpowiedział, a ja otworzyłam szerzej oczy.
-Znaczy?-spytałam, a on wzruszył ramionami.
-Nieważne.-powiedział i szybko wstał-em...muszę iść.-powiedział i ruszył gdzieś w głąb mieszkania.
Nie mogłam tak łatwo odpuścić. Musiałam się dowiedzieć o co chodziło, wiec ruszyłam za nim. Pewnie gdybym tyle nie wypiła to olałabym to, ale teraz jestem zbyt uparta, żeby to zrobić.
-Justin!-krzyknęłam, ale szedł dalej. gdy wszedł po schodach nagle się zatrzymał, a ja o mało co nie wpadłam na jego plecy.-Co je...-nie zdążyłam dokończyć, bo gdy spojrzałam tam gdzie on, to zamarłam.
Czułam jakby ziemia opadała, a ja razem z nią. To nie mogła być prawda. To musiał być sen. Dlaczego? Po co? Jak?
-Lol...-nagle odezwał się Justin i zaczął mnie odsuwać od tego wszystkiego.
-Jak mogłeś.-krzyknęłam tak głośno, że para która przed chwilą się miziała spojrzała na mnie.
-Lol to nie tak jak myślisz..-powiedział Brad.
Tak...To był Brad i moja...BYŁA przyjaciółka Debby. Całowali się...na moich oczach. To było zbyt wiele...
___________________________________________________________________________
Hej hej hej....jak tam? Jak wakacje? U mnie nudy trochę, ale cieszę się, że nie ma szkoły. O to nowy rozdział i mam nadzieję, że wam się spodoba. :D Czekam na komentarze i jeśli możecie, to prosze udostępniajcie moje opowiadanie dalej...:D dzieki i do zobaczenia. :D

niedziela, 6 lipca 2014

Rozdzial 7

(Diana)
Rano, a raczej po południu obudzilam sie calkiem wyspana. Wczorajszy dzien bardzo mnie wymęczył i gdy zadzwonił budzik po 7, nie miałam ochoty otworzyć oczu i usnęłam ponownie.
Teraz mój umysl byl wypoczęty i oczyszczony, a sprawa z wczorajszym liścikiem poszła w niepamięć.
Nie musze już isc do szkoly,bo nie opłaca mi się iść na dwie ostatnie lekcje. Dlatego powoli zwlokłam się z łóżka i ruszyłam w stronę łazienki, gdzie wzięłam odprężający prysznic.
Nie chciałam nigdzie wychodzić, więc ubrałam moje stare spodnie od dresu i białą bokserkę.
W kuchni przygotowałam sobie kawę i grzanki po czym poszlam do salonu pooglądać telewizje.
Nie mam pojęcia co sie teraz ze mna dzieje, ale dawno juz nie leniłam się tak jak dzis. Od czasu liceum zaczęłam ciezko pracować i żadko odpoczywałam.
Gdy zjadłam moje śniadanko, umyłam zęby i włączyłam laptopa. Już miałam wchodzić na Facebooka, ale powstrzymał mnie dzwonek do drzwi. Kto to mógl byc? Rodzice przecież maja swoje klucze, a po za tym mieli wrocic za kilka dni.
Co mnie zdziwiło,   to to, ze za drzwiami stał nie kto inny, jak...Sara.
-Sara?- spytałam zdziwiona.
-Hej.-powiedziała spokojnie.
-Hej, a co ty tu robisz?-Spytałam nadal w szoku.
-Przyniosłam ci zeszyty z dzisiejszych lekcji. Nie było cię.- powiedziała patrząc na mnie podejrzliwie.
-Zaspałam, wejdź.- powiedziałam i wpuściłam ją do środka.
-Nic sie tu nie zmieniło.-powiedziała z lekkim uśmiechem.
-Ta...chcesz cos do picia?- spytałam.
-To co zwykle.-powiedziała i usiadła na sofie.
Ja w tym czasie poszłam do kuchni zrobic nam kakao. To była nasza tradycja. Zawsze gdy któraś z nas przychodziła do drugiej to piłyśmy właśnie kakao.
Rodzice powtarzali, ze kiedyś od tego sie rozchorujemy, ale nas to nie obchodziło.
-Prosze.- powiedziałam wręczając jej kubek.
-Dzieki.-powiedziała i zapadła niezręczna cisza.
-Jak tam w szkole? Był trening?- spytałam, bo dopiero teraz sobie przypomniałam o dzisiejszych ćwiczeniach.
-Nie...Debby chciała wszystkich poprowadzić, ale nikt jej nie słuchał. Za bardzo się rządzi i mają szacunek do ciebie.-powiedziała. Sara była zawsze ze mna szczera. Mimo iż nie było miedzy nami jak kiedyś to i tak mówiła mi o wszystkim.
-Rozumie.-opuściłam głowę.
-A słyszałaś plotki?- powiedziała z przejęciem.
-Jakie?- spytałam zdziwiona.
-Ten nowy wpadł dzisiaj na Brada i trochę się poszarpali. Podobno padło też twoje imie i niektorzy mówią, że tak naprawdę to poszło tylko i wyłącznie o ciebie.-powiedziała, a ja otworzyłam szerzej oczy ze zdziwienia.
-O mnie? Ale jak to?- spytałam zaskoczona.
-No weź...jestes ładna i madra, kazdy facet cie chce, a ten nowy chyba nie wie, ze z Bradem sie nie zaczyna.- powiedziała na co zachichotałyśmy.
-Brad nie jest straszny. Powiem ci szczerze, że sama nie wiem czy on kiedykolwiek sie bił.-powiedziałam szeptając, jakby największą tajemnice.
-Serio?- spytała zaskoczona.
-Sądzę, że posługuje się swoimi kolegami z drużyny a sam zdobywa brawa uznania. To kompletny kretyn, ale przystojny. -powiedziałam i obie sie zaśmiałyśmy.
-A więc czemu z nim jestes?- spytała, a ja tylko na nią patrzałam. Dziwne. Przecież go kocham, ale nie umiem powiedzieć tego na glos. Czułam, że mówiąc to okłamałabym Sarę...i samą siebie. Nigdy jej nie okłamałam.
-Sama nie wiem.-powiedziałam spuszczając wzrok.
-Nie kochasz go?-spytała troche ciszej i poważniej niż przedtem.
-Nie wiem. Sądzę, że kocham, bo inaczej bym z nim nie była, ale teraz sama nie wiem. To uczucie nie jest tak silne jak powinno.-powiedzialam zwierzajac się jej.
-Rozumiem. Cóż...mimo wszystko pamietaj, że jestem przy tobie i mozesz mi o wszystkim powiedzieć.
-Dziękuję. Jestes najlepszą przyjaciółką na świecie. Przepraszam, że tak się zachowywałam i że cie olałam.-powiedziałam, a łzy spływały mi po policzkach. 
Ten wieczór spędziłyśmy razem, na rozmowach, plotkach i wspominaniu dawnych czasów.
Dawno się tyle nie uśmiechałam. Cieszę sie, że miedzy mna a Sara juz jest lepiej i mam nadzieję, że juz nigdy nic nas nie rozłączy.
----------------------------------------------
Hej...przepraszam, ze taki krótki, ale nie mialam zbytnio czasu ani pomyslu. A po za tym pisze na telefonie i jest troche ciezko. Ostatnio wyjechalam, dlatego nie dodawalam. Teraz postaram sie pisać czas jej ale nic nie obiecuje. Dziekuje za komentarze i prosze o wiecej. :*
Milego czytania kochani :3

czwartek, 3 lipca 2014

Rozdzial 6.

(Justin)
Gdy dojechaliśmy do domu, bez słowa zgasiłem motor i ruszyłem szybkim krokiem do drzwi.
-Hej Justin, co jest?!- za sobą uslyszalem krzyk Demi.
-Nic- mruknąłem, rzucając klucze na szafkę i poszedlem do kuchni.
-Widzę, ze cos jest nie tak...mów!- zaraz kolo mnie pojawiła sie dziewczyna.
-Cholerny dupek.- warknąłem i uderzyłem pięściami o blat.
-Kto?-spytała zdezorientowana- Kto Justin?- powtórzyła, gdy nic nie odpowiedziałem.
-Chlopak Loli! - krzyknąłem i ruszyłem w stronę salonu.
-Jakiej....-zatrzymała sie w połowie kroku- tej laski z baru?- spytała, a ja nic nie mowilem, tylko wpatrywałem sie w wyłączony telewizor.
-Zabije tego gnoja, jeśli ją skrzywdzi.-powiedzialem sam do siebie.
-Co zrobil? Czemu jestes taki wściekły?- wypytywała i usiadła kolo mnie na kanapie.
-Wyjeżdżając ze szkoły, widziałem go...-powiedzialem starając sie nie wybuchnąć.
-I? Co w tym zlego?- spytała zaskoczona.
-Nie był sam...tylko z jakas laska.-spojrzałem na Demi, a na jej twarzy błąkało sie zaskoczenie.
-Ale ...- nie mogla wydusić z siebie slowa.
-Wiem...jest z Diana, ale teraz jej tam nie bylo, a on za jej plecami obściskiwał się z inna!- krzyknąłem kopiąc przy tym w stolik, leżący przede mna.
-Jestes pewny, ze to on? Nie przewidzialo ci sie? Jechaliśmy dość szybko...moze to był ktoś podobny...
-Jestem pewny Demi! To był on!- krzyknąłem i wstałem na równe nogi.
-Dobra spokojnie, tylko pytam.- zaczęła mnie uspokajać.-Co się tak nagle przejmujesz jakąś laska, co?- spytała unosząc brwi.
-Bo...-zastanawiałem się co powiedzieć -Ona nie zasluguje na takie traktowanie, a on na nią!- powiedzialem i poszedłem do siebie. Nie chciałem ciągnąć tej rozmowy, bo Demi i tak juz za dużo węszyła.

(Diana)
Po treningu wszyscy sie rozeszli, a ja postanowiłam napisać do Brada.
.
Do skarbek :* : "Hej kochanie, jak tam? Wszystko w porządku?"
.
Od Skarbek :* : "Ta...juz jest okej..."
.
Do skarbek:* : " Dasz rade po mnie przyjechać?"
.
Od Skarbek:* : "Em...dziś raczej nie, ale jutro postaram się przyjechac rano."
.
Nie odpisałam. Znów czuję, że coś jest nie tak. Jakby nagle wszystko stalo sie jedna wielka tajemnica i przeróżne pytania latały mi po głowie.
No wiec ruszyłam w stronę swojego auta. Parking był juz prawie, jedynie mój samochód i samochod pana woźnego jeszcze zajmowały miejsca.
Było juz późno, zaczynało się ściemniać, a ja byłam wykończona. Trening trwał chyba z dwie i pól godziny, wiec teraz jedyne o czym marzyłam to prysznic i moje łóżko.
 Spokojnym krokiem przeszłam przez parking i wsiadłam do auta.
Sprawdzając czy wszystko jest dobrze ustawione zwróciłam uwagę na małą karteczkę zaczepioną o wycieraczkę. Uchyliłam szybę i wyciągnęłam papier.
Na niebieskiej karteczce napisane było moje imię, a po drugiej stronie...
"Otwórz oczy i zobacz wśród jakich ludzi przebywasz..."
Zastanawiałam się, kto mógł coś takiego napisać i o co tej osobie chodziło.
Ten ktoś mnie obserwuje? Znam tą osobę? Po co do mnie napisała?
Tyle pytań a tak mało odpowiedzi....
Musiałam to przemyśleć, odpaliłam samochód i ruszyłam w stronę domu.
Gdy byłam na miejscu zastanawiałam się czy wejść. Podeszłam bliżej drzwi, jednak zdecydowałam się odwrócić i trochę przewietrzyć. Coś nie dawało mi spokoju. Kartka, nagła zmiana Brada...było tego za dużo.
Po kilku godzinnym spacerze wróciłam do domu. Już nie czułam zmęczenia. Wchodząc do kuchni odłożyłam rzeczy na blat i zrobiłam sobie herbaty. Było już koło 21, słońce już dawno zaszło, więc w pokojach było ciemno. Nie miałam ochoty zapalać świateł. Mój humor jak i to jak się czułam sprawiało, że chciałam pobyć w ciszy i ciemności...sama.
Usiadłam na swoim łóżku i wyciągnęłam telefon. Zaczęłam przeglądać zdjęcia moje i Brada oraz moim przyjaciół z drużyny. Rzuciło mi się w oczy nawet zdjęcie moje i Sary.
Kiedyś byłyśmy nie rozłączne, robiłyśmy wszystko razem i nigdy nie miałyśmy przed sobą tajemnic.
Wtedy moje życie było takie...proste. Czemu już tak nie jest? Mam najlepszego chłopaka w szkole, super przyjaciół i nadal moje oceny są bardzo dobre. Teraz jednak czuję smutek i czegoś mi brakuje.
Mimo tego jak wiele razy chciałam by było takie jak jest teraz....to czasem mam dość i chce uciec jak najdalej.
Moi rodzice nie mają dla mnie czasu, w ogóle ich nie obchodzę. Gdyby wiedzieli jak mi z tym trudno....
Czy zmieniłoby to coś? Czy zaczęliby więcej czasu spędzać w domu? Czy zmieniliby zawód?
W pewnym momencie dopadło mnie zmęczenie i usnęłam.

(Justin)
-Justin!!- usłyszałem krzyk Demi. Był ranek, a ja miałem ochotę znów zasnąć.-Justin wstawaj!-dobijała się do drzwi mojego pokoju. Dlaczego nie może dać mi spokoju?
-Spadaj!-warknąłem i zakryłem twarz poduszką.
-O nie nie nie....nie będziesz mi tu się lenił, gdy ja będę pracować. Była umowa!- nie wiem jak, ale dostała się do mojego pokoju i zaczęła ściągać ze mnie pościel.
-Zostaw mnie!-krzyknąłem i mimo iż już nie miałem czym się zakryć, nie mogłem otworzyć oczu.
-Co ta laska z tobą robi...-wymamrotała, ale usłyszałem.
-Nie mieszaj jej do tego.-powiedziałem i powoli podniosłem się do pozycji siedzącej.
-Nieważne, wstawaj i ubieraj się. Śniadanie na stole i masz 20 min do szkoły.-powiedziała, a ja przewróciłem oczami i ruszyłem w stronę łazienki.
Gdy się odświeżyłem poszedłem coś przekąsić. Co jak co...ale gotować to ona umiała.
-Dzisiaj nie przyjadę po ciebie, więc wybierz motor albo auto.-powiedziała, a ja spojrzałem na nią zdezorientowany.
-A co będziesz robić?-spytałem.
-Musze posiedzieć dłużej w pracy. Wrócę wieczorem.-powiedziała i upiła łyk swojej kawy.
-Spoko. -dokończyłem jedzenie i poszedłem po plecak.
Gdy dojechałem do szkoły, pragnąłem tylko by zobaczyć Lole. Nie wiem co i jak ona sprawia, że tak się czuje. Wciąż mam ją w głowie...jest dla mnie jak narkotyk.
Nagle przez moją nieuwagę na kogoś wpadłem.
-Uważaj jak łazisz debilu!-usłyszałem warknięcie, na co obudził się we mnie buntownik.
-Będę robił i chodził jak ze chce, a tobie gówno do tego. -odpyskowałem i teraz dopiero spostrzegłem,że to ten gnój...Brad.
________________________________________________________________________
Hej hej....przepraszam za błędy, ale piszę czasem na telefonie a czasem na kompie. Staram się jak mogę i dziekuję za komentarze. Jutro postaram się dodać kolejny, ale nwm, bo pracuje.
Mam nadzieję, że się podoba i proszę o waszą opinię. Jeśli możecie to udostępniajcie mojego bloga i polecajcie znajomym. :D Byłabym wdzieczna :D

środa, 2 lipca 2014

Rozdzial 5

(Diana)
W przerwie na lunch postanowiłyśmy z reszta druzyny wyjsc na świeże powietrze i przy naszym ulubionym stoliku omówić dalsze plany co do występów.
Ja, jako kapitan naszej grupy, wstalam i pierwsza zabrałam głos.
-Jak pewnie dobrze wiecie, zbliża sie mecz naszej szkolnej drużyny. Musimy dopracować kilka ukladow i dodać nowe ruchy. Uwazam, ze przeciwna grupa ostatnio prawie nas pokonała, wiec trzeba to naprawić. - uśmiechnęłam sie, ale inni nie wykazywali zbytniego zachwytu.
-Lol, ale my i tak dajemy z siebie wszystko...-powiedział ktoś z grupy.
-Rozumiem i widzę wasza ciezka prace, ale chyba nie chcemy by "Lwy Morskie" nas pokonały i ośmieszyły na naszym terenie?-spytalam z założonymi rękoma.
-Jestem "za", nie zamierzam dać im tej satysfakcji.- powiedział Tom.
-Ja również...
-I ja...
Dzieki wspolnej pracy i rozmowie, doszliśmy do porozumienia, że sie nie poddamy bez walki. Uzgodniliśmy kolejny termin treningu i ruszyliśmy w stronę szkoly.
-Do zobaczenia na treningu.-powiedzialam wszystkim i podeszłam do swojej szafki.
-Witaj.-usłyszałam za sobą znany mi glos.
-Brad!- uśmiechnęłam się i rzuciłam mu na szyję, całując w usta.
-Hej skarbie, przepraszam, że pojawiam się dopiero teraz, ale miałem do załatwienia kilka spraw.-wytłumaczył przytulając mnie do siebie.
-Nic sie nie stalo.- powiedzialam i złapałam go za rękę.-Przyjdziesz na mój trening?- spytałam z nadzieją.
-Chcialbym misiu, ale nie moge.- podrapał się po karku, a ja zrobilam smutna minę.
- Dlaczego?- tupnęłam lekko nogą jak zawiedziona 5 latka.
-Em...Musze jechac pomoc tacie w domu. Mówil ze to bardzo wazne.-zmarszczylam brwi. Brad nie byl kims kto pomagał innym, ale jeśli chodzi o jego rodzicow to nie slyszalam nigdy, żeby był dla nich jakoś specjanie miły.
-Okej...rozumiem- powiedzialam i ucałowałam go w policzek.- To....do jutra?- spytałam.
-Tak, do jutra.- i poszedl. Nawet sie nie pożegnał, jak to w zwyczaju robil.
Cos z nim jest nie tak od jakiegoś czasu. Nie wiem, moze przesadzam, ale naprawdę dziwnie sie zachowywał.
Po ostatniej lekcji ruszyłam na szkolne boisko, gdzie juz rozciągali sie moi znajomi.
-Hej...-powiedzialam i zaczelam sie przygotowywać.
Po piętnastominutowej rozgrzewce sprawdziłam obecność.
-Juli?
-jest
-Tom
-jestem
-Sara
-Jestem
-Debby?
-...
-Jest Debby? - spytałam ponownie, podnosząc wzrok z listy.
-Nie ma.
-Ah tak...pisala mi, ze jej dzis nie będzie.-powiedzialam i podbieglam do torby.
.
Od Debby :3 : "...nie moge bo musze dzis jechac na badania. To nic poważnego, ale takie rutynowe badania...."
.
Do lekarza? Nic wcześniej nie mowila...cóż...moze zapomniała powiedzieć.
-Dobra kochani zaczynamy...pierw...piramida, potem dwa salta i podnoszenie, jasne?- spytałam włączając muzykę.

(Justin)
Lekcje byly nudne i na połowie zajęć juz chciałem zrezygnować, ale pomyślałem o Loli i to mnie przekonało by zostać.
Pierwszy raz dziewczyna tak zawróciła mi w głowie.
W porze lunchu chciałem ja zobaczyć i pogadac, ale zauważyłem, ze jest zajęta rozmowa z innymi, wiec po prostu się jej przyglądałem.
Widziałem tez jak rozmawia z tym debilem i miałem ochotę podejść i mu przyłożyć, ale wyleciałbym ze szkoly, a ONA znienawidziłaby mnie.
Po zajeciach chciałem wrocic do domu i odrobine sie przespać, wiec zadzwoniłem po Demi.
-Hej gdzie jestes?- spytałem wychodząc ze szkoly.
-Niedaleko, zaraz będę.- uslyszalem, a przechodząc obok boiska zobaczylem znane mi zgrabne ciało. Byla cheerleaderką?
-Justin musze kończyć, za minutę będę.-powiedziala, a ja szybko sie ocknąłem.
-Nie spiesz sie.-dokończyłem i sie rozłączyłem.
Stanąłem chwile przy plocie i ogladalem jak jej ciało lata w powietrzu. Byla sliczna i nie brakowalo jej niczego.
Nagle uslyszalem warkot znanego mi silnika i szybko sie odwróciłem
-No hej przystojniaku.- powiedziala Demi rzucając mi kask.
-Oj zamknij sie kochanie.-powiedzialem z uśmiechem.
Wyjeżdżając ze szkoly rzuciła mi sie w oczy znana sylwetka. To byl ten dupek...ale..nie byl sam.
Co?!! Ten kretyn lizał sie z jakas suka. A co z Diana?
Starając sie nie spowodowac wypadku i powstrzymując sie by nie zawrócić i urwać łba temu dupkowi, ruszyłem w stronę domu. W głowie wciąż misiem obraz ich dwoje i pytanie...Czy powinienem powiedzieć o tym Loli?
------------------------------------------------
Hej...to znów ja. Powracam, poniewaz prosila mnie o to pewna dziewczyna. Jestem bardzo wdzięczna za komentarze i proszę o wiecej. To bardzo motywuje jak widzicie i w każdej chwili moge dodać kolejny rozdzial. Milego czytania i do zobaczenia wkrótce.

niedziela, 29 czerwca 2014

Informacja

Okej...rozumiem...nie podoba wam sie to co pisze, ale moglibyście powiedzieć co i w jakim miejscu wam sie nie podoba. Nie ma komentarzy i nwm czy ktokolwiek to czyta. Wiec jedyne co mi pozostaje to przestac pisac...
Jak sie obudzicie i nawet ta glupia kropkę w komentarzu wpiszecie to moze zaczne pisac.
wchodze tu codziennie...w każdej chwili moglabym dodać kolejny rozdzial...ale nie dodaje bo czekam na kogokolwiek kto bylby tak mily i wstawil by komentarz z byle czym...wazne by byl. To bardzo motywuje, a jak nie ma widzów to sie odechciewa bo moze robie cos źle, albo ta historia jest do dupy?
Nie wiem...chcialam pisac i nadal chce, ale odechciewa mi sie gdy widzę ze nikt nie czyta -,- Pa

niedziela, 22 czerwca 2014

Rozdzial 4

(Diana)
Następnego dnia, po przebudzeniu,poszukałam swojego telefonu by móc zobaczyć czy od wczoraj dostałam jakąś wiadomość od Brada.
Nic? Eh...moze zapomniał, wrócił późno i nie chciał mnie budzić albo zgubił telefon....albo...nie wiem. Mam nadzieje, że nic mu nie jest.
"Ty to jesteś głupia, zostawił cię tam wczoraj, a ty jeszcze sie o niego martwisz?" - odezwała sie moja podświadomość. Moze miała racje. On sam nie wiadomo czy w ogóle się o mnie martwił.
Westchnęłam i przewróciłam oczami. Nie chce mi sie o tym myśleć, nie potrzebne mi są nowe zmartwienia.
Szybko wygrzebałam jakis strój i ruszyłam w stronę łazienki, gdzieś szybko się umyłam, przebrałam oraz nałożyłam delikatny makijaż.
-Hej wszystkim.- powiedziałam wchodząc do kuchni, ale i tak nikt się nie odezwał, a na szafce leżała karteczka.
"Kochanie, musieliśmy wyjechać na kilka dni. Pieniądze są tam gdzie zawsze. Uważaj na siebie, Rodzice!
PS. Co jakiś czas będziemy dzwonic. Pa"
Tsa...juz to widzę. Zadzwonią spytać czy doszła jakąś paczka z ich pracy lub czy dzwonili z firmy. Nawet nie spytają jak sie czuje i czy czegoś mi nie brakuje.
Po śniadaniu wróciłam do pokoju po torbę i telefon, na którym o dziwo, była jedna wiadomość.
.
Od Skarbek :* :" Dziś nie dam rady po ciebie przyjechać."
.
I to wszystko? Co mu ostatnio odbiło? Nie mam pojęcia, ale jak się inni dowiedzą...
No więc byłam zmuszona pojechać swoim autem.
Na drodze nie było korków. Ludzie widać spieszyli się do pracy, a inni spacerowali w porannym słońcu.
Na szkolnym parkingu nie łatwo było znaleźć wolne miejsce, ale ja nie miałam z tym problemu. Chłopacy ustępowali mi miejsca a czasami nawet parkowali za mnie.
Gdy juz zajęłam jedno miejsce, chwyciłam torbę i wysiadłam z auta. Kilka osób obróciło się w moją stronę ze zdziwienia, ponieważ zwykle przywoził mnie Brad, ale uśmiechnęłam sie do nich szczerze, aby nie pomyśleli, że coś jest nie tak.
Przechodząc przez parking usłyszałam ryk motoru. Odwróciłam się w tamtą stronę i co mnie bardzo zdziwiło...na motorze siedział Justin i ta barmanka  z knajpy.
Oboje zwrócili na siebie uwagę innych, ale im to nie przeszkadzało. Śmiali się i o czymś intensywnie rozmawiali.
Biip Biip
.
Od Debby: "Dzisiaj nie przyjdę na trening"
.
Ten dzień jest coraz dziwniejszy...pierw Brad, potem Justin, a teraz to.
.
Do Debby: " czemu? :c"
.
Odpisałam szybko na smsa. Gdy chciałam odczytać odpowiedź, usłyszałam głośny pisk opon, a zaraz po tym szarpnięcie mojego ciała w bok. Nie mam pojęcia co się stało, ale przed oczami zrobiło mi się ciemno.
Nie wiem ile tak leżałam, ale po jakimś czasie, znów zaczęłam kontaktować. Gdy miałam otworzyć oczy, promienie słońca uniemożliwiły mi to.
-Nic ci nie jest?- usłyszałam znany mi, zachrypnięty głos.
-Chyba.- wymamrotałam i zmrużyłam oczy.
-To dobrze- powiedział i pomógł mi wstać.
Wokól nas było kilka osob, które z zaciekawieniem i zaskoczeniem obserwowały dalszy przebieg wydarzeń. Gdy tylko spiorunowałam ich spojrzeniem, powrócili do swoich zajęć.
-Dziekuje- zwróciłam sie do Justina.
-Nie ma za co. Ale uważaj nastepnym razem na siebie, bo moge nie zdążyć cię uratować - uśmiechnął się i puścił mi oczko.
-Postaram sie.- powiedziałam i podniosłam resztki telefonu oraz torebkę.
-Chodzisz tu do szkoły?-  spytał idąc koło mnie.
-Mogłabym się ciebie spytać o to samo.-powiedziałam.
-Dopiero zaczynam- powiedział znów sie uśmiechając.
-A blond barmanka?- spytałam, po chwili rozumiejąc swoja głupotę.
-Demi? Ona nie może sie uczyć, nie ma żadnych prawdziwych dokumentów.-powiedział, a ja szeroko otworzyłam oczy.-Jej rodzina porzuciła ją jak była mała, potem tułała się po rodzinach zastępczych, aż spotkała mnie.- dokończył swoja opowieść, a ja nie mogłam w to uwierzyć.
-To bardzo miłe z twojej strony, że postanowiłeś się nią zająć.- powiedziałam otwierając swoją szafkę.
-To nic takiego. Jest wredna suka na zewnątrz, ale w środku ma wielkie serce.-dodał, a mi zrobiło się ciepło na sercu.
-Rozumiem. Em..-spojrzałam na niego-Muszę już isc. Dzieki za ratunek i cóż...-uśmiechnęłam sie do niego- do zobaczenia- dodałam i odeszłam w stronę klasy.

(Justin)
Ta dziewczyna mnie zadziwia. Z dnia na dzień ciągnie mnie do niej jeszcze bardziej.
Tylko ten jej chłopak aka dupek, mnie denerwuje.
Patrzyłem jak Diana odchodzi, póki nie zniknęła mi z oczu. Westchnąłem I ruszyłem w stronę sekretariatu.
-Dzien dobry.- przywitałem się z kobietą za biurkiem.
-Dzien dobry.- powiedziała spoglądając na mnie.
-Jestem tu nowy i gdy wczoraj dzwoniłem, powiedziano mi, że mam sie tutaj zgłosić.
-Ah tak...pan Justin Bieber.-powiedziala wpisując coś do komputera.
-Dokładnie - potwierdziłem.
-Prosze, tutaj masz kod do szafki,potrzebne podręczniki i plan zajęć oraz ulotkę z dodatkowymi zajęciami.-powiedziała wręczając mi potrzebne rzeczy.
-Dziekuje- odpowiedziałem i ruszyłem w stronę drzwi.
-Miłej nauki, mamy nadzieje, że spodoba się panu w tej szkole.- powiedziała, na co sie uśmiechnąłem z myślą o ślicznej Loli.
-Już mi się podoba.-powiedzialem do siebie i wyszedłem.
-----------------------------------------------
Hej hej...ktos tu jest? Widzę, że są odsłony, ale brak komentarzy :c
Nie wiem czy komuś sie podoba to co pisze i czy chcecie wiecej.
Jeśli możecie, to proszę chociaz o kropkę w komentarzu...to jest sekunda, ale dla mnie to wiele znaczy. Nawet nie wiecie jak komentarze motywują do pisania. A tak to...odechciewa sie pisać :/

piątek, 20 czerwca 2014

Rozdział 3

(Diana)
Ten wieczór był okropny. Nie wiedziałam co w niego wstąpiło, ale pierwszy raz zachowywał się aż tak źle. Wiedziałam, że nie jest super chłopakiem i myśli, że mu wszystko wolno, ale bez przesady.
Dobił mnie pod koniec randki, gdy kazał MI zapłacić za kolację, bo ON nie wziął pieniędzy oraz gdy jego telefon nagle zadzwonił i został mnie bez wytłumaczenia na tym odludziu.
Nie wierzyłam w to co się stało. Ciekawe jak teraz miałam wrócić do domu.
Chwilę postałam na zewnątrz po czym wróciłam do baru by zamówić taksówkę.
-Ugh...faceci.-warknęłam, siadając na jednym z krzeseł przy barze.
-Co się stało?-spytała dziewczyna za barem. Nawet nie zwróciłam uwagi, że tam jest, ale gdy podniosłam wzrok zobaczyłam, że to ta sama dziewczyna co brała od nas zamówienie.
-Jesteś tu barmanką?-spytałam zaciekawiona.
-Barmanką, kelnerką, sprzątaczką...tutaj nie ma zbyt wielu pracowników, ale całkiem dobre dostaje napiwki.-powiedziała puszczając mi oczko.-A wiec?- spojrzałam na nią zdezorientowana.- Co się stało?-wyjaśniła.
-Ah...mój "chłopak"- zrobiłam w powietrzu cudzysłów.-zostawił mnie na tym pustkowiu i muszę zamówić taksówkę.-powiedziałam opierając się o bar.
-Mogę zadzwonić po...-nie zdążyła dokończyć, bo ktoś nagle wszedł do knajpy i stanął koło mnie.
-Hej Demi, zapomniałem..-przerwał, gdy zobaczył, że przerwał w naszej rozmowie.
Teraz zauważyłam, że to ten sam chłopak co wpadłam na niego wracając z toalety.
Był mega przystojny.

(Justin)
Sam nie wiem, ale z tego wszystkiego zapomniałem od Demi kluczy od domu i musiałem wrócić po nie. Gdy tam wszedłem nawet nie zauważyłem, że z kimś rozmawia. Dopiero w połowie mojego zdania poczułem, że ktoś mi się przygląda. To była ta ślicznotka, która była tu z tym kolesiem. Ale co ona tu robi? Sama?
-Justin to jest...-do rzeczywistości przywrócił mnie głos Demi.
-Diana, ale mówią mi Lola.-odezwała się nieznajoma, a raczej już znajoma.
-Justin- podałem jej rękę uśmiechając się cwaniacko. Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Miała takie piękne oczy i te usta.
-Justin!- uderzyła mnie w ramię Demi.
-Jezu, co?-warknąłem pocierając ramie.
-Po co przyjechałeś?-spytała już łagodniej.
-Po klucze, z tego wszystkiego zapomniałem ich z domu i muszę wziąć twoje.-powiedziałem i znów odwróciłem się do dziewczyny.-A ty piękna co tu robisz?-spytałem uwodzicielsko.
-Ja..-chciała coś powiedzieć, ale Demi jej przerwała. Ugh...kiedyś urwę jej język.
-Masz i idź. Tylko kup piwo po drodze.-powiedziała i podała mi klucze.
-No wiec?-olałem to co powiedziała blondynka i powróciłem do Loli.
-Ja...-i znów przerwała jej Lola.
-Ugh...ten dupek co ci mówiłam, zostawił ją tu i pojechał Bóg wie gdzie, teraz czeka na taksówkę, wiec idź.-powiedziała, a ja zmroziłem ją wzrokiem.
-Okres masz czy co?-spytałem wrednie, przez co znów mnie uderzyła.
-Debil.-warknęła i poszła na zaplecze.
-Może cię podwieźć?-spytałem z uśmiechem.
-Nie, zaraz zadzwonię po taksówkę.-zaczęła szukać czegoś w torebce.-Szlak, zapomniałam telefonu.-powiedziała zrezygnowana.
-A wiec może jednak?-namawiałem patrząc jej w oczy. Przegryzła delikatnie wargę walcząc ze swoimi myślami, aż w końcu...
-No dobrze.-powiedziała i ruszyliśmy w stronę samochodu.

(Diana)
Sama nie wiem co mi odbiło. Przecież ja go w ogóle nie znam, a jak głupia wsiadam do jego auta.
Ale...jest w nim coś co sprawia, że mu ufam i raczej nie jest seryjnym mordercą, ani gwałcicielem.
W samochodzie było cicho i jedynie słychać było nasze oddechy. Chłopak ze skupieniem prowadził auto, jednak co chwila zerkając w moją stronę. Starałam się nie zwracać na to zbytniej uwagi i skupiłam się na mijanych przez nas drzewach.
-A wiec..-z rozmyślań wyrwał mnie jego głos.-Ile masz lat?-spytał z zaciekawieniem.
-18-odpowiedziałam- A ty?-dodałam spoglądając na niego, na co się uśmiechnął.
-19.-powiedział dumnie.-Wiesz co?-znów się odezwał.
-Tak?- spytałam z zaciekawieniem, a on na chwilę odwrócił wzrok od jezdni i skupił się na moich oczach.
-Dupek i całkowity kretyn z tego twojego chłopaka.-powiedział i lekko się zaśmiał.
-Nie jest taki zły.-broniłam go, bawiąc się skrawkiem mojej sukienki.
-Zostawił tak seksowną dziewczynę na pastwę losu na takim zadupiu i jeszcze go bronisz?-spytał z zaskoczeniem.
-Kocham go.-powiedziałam nie patrząc na niego.
-Może i tak, ale nadal uważam, że to Debil.-powiedział i skręcił w stronę centrum.-A gdzie podwieźć?-spytał zmieniając temat.
-Pokieruje cię-powiedziałam.
Gdy tylko zaparkował, w samochodzie pojawiła się ta niezręczna cisza. Nie lubiłam takich chwil i zastanawiałam się jak ją przerwać.
-Wiesz...-powiedzieliśmy równocześnie na co się zaśmialiśmy.
-Ty pierwsza.-dodał.
-Wiesz...dziękuję za podwiezienie.-powiedziałam na co się uśmiechnął.
-To nic takiego, sama przyjemność-powiedział siadając tak by widzieć mnie całą.
-Co do Brada...może zachował się źle, ale nigdy taki nie był. To pewnie...eh...pewnie miał zły dzień.-powiedziałam i spojrzałam na niego smutno.
-Ta...na pewno.-westchnął i spojrzał na mój dom.-Chyba wszyscy śpią.-powiedział.
-Nikogo nie ma...jak zwykle.-powiedziałam i również spojrzałam w tamtą stronę.
-To może...-zaczął, ale mu przerwałam.
-Nie..-powiedziałam szybko.-Ja...mam chłopaka, po za tym nie znam cię...-dodałam i złapałam za klamkę.
-Rozumiem.-powiedział
-Jeszcze raz dziękuję.-powiedziałam wysiadając.
-Do zobaczenia shawty.-powiedział i puścił mi oczko, po czym odjechał.
Stałam tam przez chwilę jak wmurowana. Dobrze, że mnie teraz nie widział, bo byłam jak pomidor.
Nie wiem, czemu tak na mnie działał, ale cały czas widziałam jego oczy i usta...STOP! Ja mam chłopaka. Nie mogę tak myśleć.
Westchnęłam i ruszyłam do domu. Miałam racje, nikogo nie było. Rodzice pewnie nadal w pracy i nie wrócą zbyt szybko.
Po woli ściągnęłam moje szpilki i rzuciłam je koło szafki na buty. Byłam mega zmęczona i jedyne o czym marzyłam to łóżko i sen.
Gdy weszłam na górę i zapaliłam światło zabrałam piżamę z łóżka i ruszyłam w stronę łazienki. Tam zmyłam swój niecodzienny makijaż i się przebrałam, po czym wróciłam do pokoju i sama nie wiem kiedy zasnęłam.
___________________________________________________________________________
Proszę...kolejny dla dziewczyny która dała pierwszy komentarz. Dziekuję za to i proszę o wiecej, to bardzo motywuje jak widzicie.
:D można też zadawać pytania na moim asku
Jutro jak dam rade dodam następny. :D a może jeszcze dziś....kto wie...komentujcie :D

czwartek, 19 czerwca 2014

Rozdział 2

(Diana)
Po lekcjach i treningu od razu wróciłam do domu. Byłam mega podekscytowana i już nie mogłam się doczekać tej randki. Sama nawet nie wiem kiedy ostatnio się tak denerwowałam i cieszyłam jednocześnie.
Chciałabym, żeby wszystko było idealnie, nie chce nic zepsuć.
-Hej już jestem!- krzyknęłam, ale tak jak często się zdarzało, przywitała mnie cisza.
Inne osoby w moim wieku cieszyłyby się gdyby ich rodzice często wyjeżdżali i zostawiali dom pod ich opiekom, ale nie ja. Ja miałam dość i chciałam choć raz spędzić z nimi więcej czasu niż pięć minut rano.
Westchnęłam i ruszyłam do swojego pokoju. Odrabianie lekcji nie zajęło mi zbyt dużo czasu, wiec zaraz zajęłam się przygotowaniami do spotkania. W czasie gdy ciepła woda wypełniała wannę, postanowiłam poszukać jakiegoś odpowiedniego stroju.
Nawet nie wiedziałam gdzie idziemy i zastanawiałam się czy ubrać sukienkę czy coś na luzie.
Po dłuższych przemyśleniach postanowiłam napisać do Brada.

Do Skarbek :* : "Hej skarbie, mam pytanie co do dzisiejszej randki...wiem, że to ma być niespodzianka, ale sama nie wiem co mam mniej więcej ubrać..^^ Kocham cię :* "

Na odpowiedz nie musiałam czekać długo. Chwilę po tym jak wróciłam z łazienki, gdzie zakręciłam wodę, miałam nieodebraną wiadomość.

Od Skarbek:* : "Coś...seksownego misiek :* "

Na jego odpowiedz uśmiechnęłam się szeroko. Zajrzałam szybko do szafy i już wypatrzyłam odpowiednią sukienkę. Była to dopasowana, czarna sukienka z dekoltem i wycięciem z tyłu. To była jedna z moich ulubionych sukienek.
Ostatni raz spojrzałam na nią i poszłam w stronę łazienki.
Gdy byłam już odświeżona i pachnąca, owinęłam się ręcznikiem i poszłam zrobić coś z włosami.
Wszystko zajęło mi może z 3 godziny, sama nie wiem, ale cały czas coś mi nie pasowało i wszystko zmieniałam.
O 19:30 ostatni raz spojrzałam na siebie w lustrze i byłam gotowa. Brad miał przyjechać o 20 wiec miałam jeszcze trochę czasu dla siebie. Usiadłam na sofie w salonie i włączyłam telewizor. Po pewnym czasie jednak zrezygnowana wyłączyłam go, ponieważ i tak nie mogłam się na niczym skupić. Byłam podekscytowana, a patrząc na zegarek czułam jakby czas się jak na złość zatrzymał.
Sama nawet nie wiem kiedy zasnęłam, obudziłam się dopiero, gdy ktoś dobijał się do drzwi. Spojrzałam na zegarek 20:30. Rozszerzyłam oczy i przestraszona szybko podbiegłam do drzwi.
-Skarbie wiem,że się spóźniłem, ale..-nie dokończył  bo złączyłam nasze usta w pocałunku.
-Nic nie szkodzi- uśmiechnęłam się- Idziemy?- spytałam i odwróciłam się by zamknąć drzwi.
Na miejscu byliśmy bardzo szybko. Teraz dopiero zauważyłam, że jesteśmy w jednej z knajp na obrzeżach miasta. Byłam trochę...zdziwiona, ale...ważne, że jesteśmy razem.
Pewnie zastanawiacie się co mnie tak zaskoczyło. Cóż...ta knajpa to tak jakby bar, czyli piwo i szybkie żarcie. Myślałam, że skoro to randka...eh, po prostu liczyłam na wiecej romantyzmu, tym bardziej, że tak się ubrałam.
Bez słowa usiedliśmy przy jednym z stolików, odezwaliśmy się dopiero gdy podeszła do nas kelnerka.
-Co podać?- spytała nawet na nas nie patrząc. Brad widać, że zaciekawił się jej osobą, bo z uśmiechem na twarzy zmierzył wzrokiem blond  dziewczynę. Przyznam, że była bardzo ładna i chyba nigdy jej jeszcze w tym mieście nie widziałam. Była młoda, chyba w moim wieku, a Brad...cóż...jemu zawsze podobały się dziewczyny i wiem, że i on podoba się innym, jednak...byłam zdania, że skoro jest ze mną, to woli mnie od innych, co nie? Chyba...
-Egh...-odkaszlnęłam, aby choć trochę zwrócić uwagę MOJEGO chłopaka- Poproszę...- spojrzałam na menu i o mało co oczy nie wyszły mi z orbit. To było...eh...szkoda gadać-macie tu coś bez mięsa? Jestem na diecie- powiedziałam zażenowana.
-Sałatka? Może być?-spytała uprzejmie dziewczyna.
-Tak, dziękuje.-odpowiedziałam
-A dla pana?-spytała spoglądając w końcu na Brada.
-Frytki i stek.-powiedział z cwaniackim uśmiechem. Zerknęłam na dziewczynę, która chyba jako jedyna dziewczyna nie wykazała zainteresowania jego osobą. Ucieszyłam się, a na moją twarz wpełznął słodki uśmiech.
-Coś jeszcze? Może coś do picia?-spytała znów patrząc na mnie.
-Wode, dziękuję.-odpowiedziałam.
-A ja piwo.-powiedział Brad. W mojej głowie pojawiło się tysiące myśli. Piwo? Knajpa? Spóźnienie? Co się z nim dzieje? Nigdy taki nie był. Zawsze był słodki, romantyczny, a teraz?
Z tego wszystkiego nawet nie zauważyłam kiedy kelnerka odeszła i wróciła z naszymi zamówieniami.
-Smacznego.-powiedziała, a gdy odchodziła Brad odwrócił się i jeszcze perfidnie spojrzał na jej tyłek.
Szczerze? Miałam ochotę wyjść,ale postanowiłam jakoś to olać i przetrwać ten wieczór do końca.

(Justin)
Kilka dni temu wprowadziliśmy się z Demi do nowego miasta. Tutaj postanowiliśmy zostać na dłużej, oboje chcemy trochę odpocząć, a Miami to podobno super miasto.
Za namową Demi zapisałem się również do miejscowego liceum, gdzie zamierzałem skończyć szkołę, a ona zaś znalazła pracę w barze, gdzieś, na obrzeżach miasta.
Gdy wszystko załatwiłem, postanowiłem odwiedzić ją w nowej pracy.
Knajpa była skromna, ale klientów nie brakowało. W środku śmierdziało papierosami i alkoholem, ale mi to nie przeszkadzało. Podszedłem do baru i usiadłem na jednym z krzeseł.
-Hej Justin.- nagle przede mną pojawiła się blondynka.
-Hej Demi. Jak w nowej pracy?-spytałem z uśmiechem.
-Wiesz...całkiem spoko. Da się wytrzymać i za ładny tyłek dają niezłe napiwki.-pochwaliła się.
-Skromność.-wykaszlałem, na co uderzyła mnie w ramie.
-Dupek.-powiedziała ze śmiechem.
-I tak mnie kochasz.-wysłałem jej buziaka w powietrzu.
-Tak, tak...cokolwiek,byś mógł lepiej spać, Bieber.-powiedziała, a po chwili poczułem jak ktoś na mnie wpada.
-Oj przepraszam.-usłyszałem delikatny głos. Odwróciłem się i zamarłem. Laska była młoda i bardzo gorąca.
-Nic się nie stało.-powiedziałem, ale nie wiem czy usłyszała, bo zaraz ruszyła w stronę stolika. Odprowadziłem ją wzrokiem i zauważyłem, że ma towarzystwo. Koleś wyglądał na cwaniaka, ale pewnie odrobina strachu i by płakał.
-Eh.-usłyszałem westchnięcie Demi.
-Co?- spytałem zdezorientowany.
-Odpuść, dziewczyna fajna, ale zakochana po uszy.-powiedziała z dezaprobatą.
-Skad wiesz?- spytałem wywracając oczami.
-Biorąc od nich zamówienie jej chłopak bardziej interesował się moim tyłkiem i cyckami od niej, a ona i tak siedziała i udawała, że nie widzi. Inna kopnęłaby go w dupe i odeszła, ale nie ona.- powiedziała zerkając na pare.
-Debil.-mruknąłem.
-A wiec? Co ci podać?-spytała.
-Nic, prowadzę, ale...jutro porywam cię na imprezę.-powiedziałem z cwaniackim uśmiechem.
-Justin, ale...
-Nie ma "ale" kochanie, idziesz i tyle.-powiedziałem i skradając jej buziaka w policzek ruszyłem w stronę wyjścia. Ostatni raz zerknąłem na tajemniczą dziewczynę i nasze spojrzenia się skrzyżowały. Jej oczy błagały o pomoc i ratunek, ale nic nie mogłem zrobić. Uśmiechnąłem się do niej lekko i puściłem oczko po czym wyszedłem i ruszyłem w stronę domu.
______________________________________________________________________
Heeejjj ludzie. Proszę...nawet błagam o komentarze, to bardzo motywuje. To opowiadanie strasznie mi się podoba i mimo wszystko będę pisać. Dalsze rozdziały będą coraz dłuższe, a te krótsze będę pisać wcześniej i częściej. :D Czekam na wasze opinie :D


Rozdzial 1

(Diana)
Nie wiem czy tylko ja tak mam, ale nie cierpie poniedziałków. Szkoła jak szkoła, ale to wczesne wstawanie jest męczarnią.
-Lola...-zza drzwi usłyszałam glos mojej mamy.
-Tak?- odkrzyknęłam poirytowana.
-Zaraz śniadanie, a potem do szkoły, wiec wstawaj.- powiedziała i po chwili juz jej tam nie było.
-Eh...no to sobie pospałam.- westchnęłam i leniwie podniosłam się z łóżka.
Na nogi założyłam moje różowe, milusie kapcie i ruszyłam w stronę garderoby.
Nie miałam zbyt wielu ubrań, ale miałam wyobraźnię, przez co potrafiłam z kilku rzeczy stworzyć kilka strojów.
Po zabraniu jeansowych spodenek i kremowej bluzki, poszłam się troche odświeżyć.
Wzięłam letni prysznic tak jak uwielbiałam z rana i ubrałam swój zestaw. Wróciwszy do pokoju złapałam za moja torbę z książkami i poszłam na śniadanie.
-Hej skarbie -powiedział tata. Podeszłam do niego z szerokim uśmiechem i dalam mu buziaka w policzek.
-Hej tato.- powiedziałam i usiadłam przy stole.
-Kochanie, my juz idziemy do pracy, tu masz pieniądze na drugie śniadanie i proszę uważaj na lekcji. - mama ucałowała mnie w glowe i zaraz ich nie bylo.
Zaczynam się przyzwyczajać do tego, że nie ma ich w domu. Są bardzo zapracowani i nie maja czasu by zajmowac sie 18-latką.
Po zjedzeniu śniadania, usłyszałam klakson. To pewnie Brad, mój chłopak. Jest bardzo kochany i dba o mnie jak nikt inny. Od zawsze się w nim podkochiwałam, ale nigdy nie wierzyłam, że kiedyś moze byc mój. A teraz? Juz jesteśmy ze sobą rok i nie umiemy bez siebie żyć.
-Hej skarbie.- powiedziałam dając mu całusa w policzek.
-Hej, co tak dlugo?- spytał oschle. Nie mam pojęcia czemu, ale czasem on tak ma, że jest nie miły w stosunku do mnie, ale rozumiem go. Tez czasem mam gorsze dni i on musi znosić moje marudzenia.
-Przepraszam, nie chciałam.- przeprosiłam i juz nic nie mówiłam. W takich sytuacjach mało ze sobą rozmawialiśmy.
Gdy dojechaliśmy do szkoły, oboje z uśmiechem na ustach wyszliśmy z auta.
W głębi duszy bylo mi przykro i wiedziałam, że Brad również nie jest szczęśliwy, ale jako szkolna elita musimy być idealni.
-Hej stary.- powiedział Dan, przyjaciel Brada i jeden z drużyny koszykarskiej. Byl bardzo przystojnym blondynem o niebieskich oczach, ale nie tak przystojny jak Brad. Go chyba nikt nie przebije.
-Hej Lol.- przywitał się ze mną i zaraz powrócił do rozmowy z Bradem. Teraz była chwila dla nich i wiedziałam, że szybko mnie nie zobaczą, tak więc poszłam w stronę szafek, gdzie czekały na mnie moje przyjaciółki.
-hej dziewczyny.- powiedziałam radośnie i otworzyłam szafkę.
-Hej Lol, dzisiaj też robimy trening?- spytała jedna
-Tak, ale tylko jeden układ.- powiedziałam z tajemniczym uśmiechem.
-Czyżby Brad?- spytała druga.
-Możliwe, ale nie ważne. -zaśmiałyśmy sie - Teraz czas na lekcje, po szóstej godzinie spotkamy się w sali gimnastycznej.-powiedziałam i pożegnałam się z dziewczynami.
-Ej Lol.- nagle zaczepiła mnie Debby.
-Hej Deb, co tam?- spytałam przyjaźnie.
-Co planujecie dzisiaj z Bradem?- spytała z zaciekawieniem.
-Sama nie wiem. Powiedział, że to niespodzianka i mam się seksownie ubrać.-powiedzialam i przegryzłam dolna wargę.
 -Serio?- uśmiechnęła się radośnie.
-Mhm.-przytaknęłam- czuję, że to będzie nie zapomniany wieczór.- dodałam i razem ruszyłyśmy w stronę klasy.
-----------------------------------------------
Hejj...mamy pierwszy rozdział. Mam nadzieję, ze was zaciekawi i poczekacie na drugi, w którym pojawi sie niespodziewany gosc.
Prosze o komentarze i przepraszam za bledy. Przypominam ze pisze na telefonie i nie jest mi latwo wszystko sprawdzic.
Zapraszam do obserwowania i czytania mojego drugiego opowiadania. Link macie w poprzednim poscie.

środa, 18 czerwca 2014

Wprowadzenie

Hej!!! Przygotowuje opowiadanie o Justinie. On nie bedzie sławny, jednak bd jednym z głównych bohaterów. Piszę też inne opowiadanie TUTAJ macie link. Proszę o komentarze, ponieważ to bardzo pomaga w dalszym pisaniu. Można też dodać opowiadananie do obserwowanych.:D
Przepraszam również za błędy, ponieważ bede pisać na telefonie i bedzie mi trudno wszystko sprawdzić. Lubie pisać opowiadania i mam kilka skończonych, jesli będziecie chcieli linki to pisać!!!
Nie mam zbytniego dostępu do kompa czy laptopa wiec pozostaje mi telefon. Polecam też moje krótkie opowiadania na pinger.pl :D
TO ZACZYNAMY!!!!!
_____________________________________________________________________

Bohaterowie

Diana Colucci (Lola)- dziewczyna z dobrego domu. Ma 18 lat i chodzi do liceum Miami, południowo-wschodniej Florydzie.
Jest cheerleaderką, a raczej ich kapitanką. Ma chłopaka, Brada Derway'a, kapitana szkolnej drużyny koszykarskiej. To najpopularniejsza para w szkole i świata poza sobą nie widzą.
Dziewczyna nie jest bogata, ale do biednych nie należy. Udaje gwiazdę gdy tak naprawdę jest bardzo mądrą i delikatną dziewczyną...










Brad Derway- chłopak Diany oraz szkolna gwiazda. Jest bardzo popularny i wychwytywany przez dziewczyny.
Ma 19 lat i pochodzi z bogatej, wysoko cenionej rodziny.
Uważa się za najlepszego,najprzystojniejszego chłopaka.
Uwielbia imprezy, kobiety i super zabawe....












Justin Bieber- nowy w mieście Miami. Dużo podróżuje, ale tym razem postanowił zatrzymać się na dłużej i skończyć liceum. Jego rodzina mieszka w Stratford w Kanadzie, ale on, zbuntowany chłopak zechciał stać się samodzielny i w wieku 18 lat wyjechał z rodzinnego miasta. Teraz ma lat 19 i nie należy do przyjaznych. Jedyną osobą, która go rozumie i wspiera jest jego przyjaciółka Demi Borown.








Demi Borown- przyjaciółka Justina. Poznali się na jednej z wycieczek Justina w Los Angeles. Dziewczyna pochodziła tam za odważną i zbuntowaną laskę,której nikt nie mógł mieć. Justin był tym który zburzył jej barierę. Nie byli ze sobą i nic oprócz przyjaźni między nimi nie ma. Dziewczyna jako jedyna poznała historię chłopaka i tak się zaprzyjaźnili. Ma 18 lat i nie ma rodziny. Od 17 roku życia mieszkała na ulicy.
Teraz podróżują i mieszkają razem. Są jak brat z siostrą.









Sara Pay- była przyjaciółka Diany. Od kiedy dziewczyna stała się gwiazdą, Sara przestała być dla niej ważna. Teraz są razem w drużynie, jednak nie dogadują się jak kiedyś.
ma 18 lat i jest jedną z mądrzejszych dziewczyn w szkole..














Debby Sted- kochanka Brada i "przyjaciółka" Diany. ma 18 lat i ma charakter złośnicy. Od zawsze chciała być kapitanem drużyny Diany ale zawsze przegrywała. Teraz potajemnie sypia z jej chłopakiem by zemścić się na dziewczynie.
To ona skłóciła Sarę i Diane.